Od wielu lat środowiska kresowe, rodziny i
potomkowie pomordowanych przodków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej domagają
się, by Sejm RP i rząd, zajęły wyraźne i zdecydowane stanowisko w sprawie zbrodni OUN – UPA.
Po przyjęciu w 1991 r.
całkowicie władzy w Polsce przez „Solidarność” i po uznaniu przez Polskę niepodległości
Ukrainy (parlament polski jako pierwszy uznał jej niepodległość) wydawało się, że sprawy
zbrodni na Wołyniu nareszcie zostaną ujawnione, a zbrodnie potępione.
W dniach 17 – 22.08.1992 r. na terenie
kołchozów Równo i Połapy w powiecie lubomelskim na Wołyniu, gdzie były kiedyś
polskie wsie, a teraz pola i pastwiska, 24 osobowa grupa z Polski
dokonała ekshumacji z dwóch dołów w byłych wsiach Ostrówki i Wola
Ostrowiecka 330 ofiar mordów UPA. Dokładnie w 49 rocznicę tego mordu – 30
.08.1992 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe. Władze polskie reprezentowali,
prof. Alicja Grześkowiak – marszałek Senatu, Zygmunt Mogiła – Lisowski – poseł,
prof. Jerzy Pietrzak – dyrektor gabinetu marszałka Senatu, Eugeniusz Witkowski
– senator, Henryk Czarnecki – senator, Henryk Litwin – konsul RP we Lwowie i
Leszek Burakowski – wojewoda chełmski. Władze ukraińskie reprezentowali: Wołodymyr M. Sklańczuk – pełnomocnik
prezydenta Ukrainy, Jurij S. Lenartowicz
– wicewojewoda wołyński, Borys P.
Kłymczuk – przewodniczący Wojewódzkiej Rady Wołynia, Aleksander P. Pryć – wójt
z Równa i dyrektor kołchozu Kuc. Obecni byli przedstawiciele Kościoła rzymsko –
katolickiego w Polsce: ks. abp Bolesław Pylak, ks. prałat Kazimierz Bownik, ks.
prałat Marian Chmielewski i ks. Marek Gmitrzuk – proboszcz z Lubomla. W
uroczystości licznie uczestniczyli środowiska 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty
Armii Krajowej w osobie por. Persza i mgr
Władysława Siemaszko oraz mgr inż. Szczepan Siekierka – przewodniczący Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni
Ukraińskich Nacjonalistów. Nadbużański
Oddział Straży Granicznej reprezentował kpt. Jan Markowski – zastępca
Komendanta. Była też ponad 300 osobowa pielgrzymka kresowian z całej Polski.
Przebieg uroczystości i pracę podczas
ekshumacji opisał dokładnie w kwartalniku Na Rubieży Nr 2/93 pan dr Leon Popek,
historyk IPN z Lublina w art. „Wołyński Cmentarz w Ostrówkach.”
O rozmiarze tych zbrodni mówił wyraźnie pierwszy prezydent Ukrainy
Leonid Krawczuk:
„ Nie ukrywamy i nie
przemilczamy. W czasie drugiej wojny światowej ukraińscy szowiniści zabili
około pół miliona polaków na Kresach Wschodnich przedwojennej Polski. Również
przez kilka lat po wojnie, płonęły polskie wsie i ginęli ludzie. Szowinizm ukraiński, to
wrzód na zdrowym ciele ukraińskiego narodu, to wrzód naszego sumienia względem
narodu polskiego.”
Nie jestem chirurgiem i nie znam się na
wrzodach ale wiem dobrze, że wrzód ze zdrowego ciała powinien być usunięty.
Pozostawiony rozkłada i niszczy ciało tak, jak obecnie niszczy Ukrainę wrzód
zwany OUN- UPA, hodowany na odżywce pod nazwą „Swoboda.”
Po ekshumacji w Ostrówkach, rysowała się
u kresowian nadzieja na normalność w załatwianiu bolesnych spraw. Było to
niestety, tylko marzenie i
złudzenie. Po tych uroczystościach mgr inż. Szczepan Siekierka w artykule
„Refleksje – łyżka dziegciu” ( Na Rubieży Nr 2/93,str.27) napisał:
„ Sprawy tej (ekshumacji –
ŁK) nie podjęły ani czynniki rządowe, ani prezydent (Lech Wałęsa 22.12.1990 –
22.12.1995 – ŁK), ani nawet Sejm i Senat. Ten ostatni w poprzedniej kadencji
bił się w nasze piersi za akcję „Wisła”, dzięki której notabene udało się
zakończyć zbrodniczą działalność tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii. Po drugie.
Przez cały czas trwania ekshumacji zwłok przez blisko dwa tygodnie , środki
masowego przekazu bądź całkowicie milczały, bądź z nadmierną powściągliwością o
tym fakcie wspominały, lub też robiły to tak, aby formalności stało się zadość.
Milczenie o tej zbrodni polskiej strony
bardzo szybko wykorzystali nacjonaliści z OUN - UPA. Ich poczynania w takim
momencie nie tylko zasmuciły, ale budziły najwyższą pogardę u Polaków. Za
pośrednictwem Wołyńskiej Obwodowej Administracji w Łucku, będącej w rękach OUN,
wystosowali oni list do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie z
żądaniem unieważnienia wyroków wydanych na zbrodniarzy z OUN - UPA przez
Wojskowe Sądy w Polsce i uznania ich za ofiary represji stalinowskich,
zrehabilitowania ich, a nawet przyznania uprawnień kombatanckich.
Uprawnień kombatanckich, co prawda nie
przyznano im w Polsce, ale tych zbrodniarzy IPN (Komisja Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu) zrehabilitował i zaliczył ich do osób
„Represjonowanych w PRL ze względów politycznych.”
Tak więc, na samym początku powstania wolnej
Polski i wolnej Ukrainy, sprawy nie poszły we właściwym kierunku, a po myśli
zwolenników OUN – UPA. Prawica polska w euforii zwycięstwa „Solidarności” znalazła wroga Polaków nie w
nacjonalizmie ukraińskim, torującym sobie drogę do władzy siekierami i widłami
w rękach UPA, a głównym wrogiem stał się sowiecki okupant i polski „komunizm”.
Przyjacielem w walce z ZSRR i PRL, jako
wspólnych wrogów, działacze
solidarnościowi upatrzyli sobie OUN- UPA.
Lata 1990 – 1992 w Polsce i na Ukrainie, był
to okres decydujący o dalszym rozwoju stosunków między Polską a Ukrainą. Gdyby
kurs polityków rządzących wówczas Polską
i Ukrainą poszedł w kierunku potępienia zbrodni OUN - UPA na Wołyniu i ułożenia
przyjaznych stosunków z sąsiadami (przede wszystkim Rosją, Polską i Białorusią),
sytuacja wzajemnych stosunków miałaby dzisiaj zupełnie inny obraz. Śpiączkę
polskich polityków i polityczny letarg, albo wpływy obcej agentury, skrzętnie
wykorzystali nacjonaliści z OUN w myśl Dekalogu Dmytra Doncowa „NACJONALIZM”, którego pkt. 8 brzmi :
„Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował wroga Twojej Nacji.” Punkt 10:
„ Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni
państwa ukraińskiego.”
Polskie elity solidarnościowe, które
dorwały się do władzy w Polsce, przegapiły w przyszłych stosunkach z Ukrainą
kilka bardzo istotnych spraw, które mszczą się i trwają do dziś. Oto niektóre z
nich.
Sprawa pierwsza.
Nie zwróciły uwagi i zlekceważyły tajną
uchwałę OUN z 22 czerwca 1990r., w
której bardzo szczegółowo nakreślono dla nacjonalistów zadania, jak mają
postępować na określonym etapie doby obecnej. Napisano w niej bez ogródek:
„Należy urabiać polską
opinię publiczną ( również na obczyźnie) za pośrednictwem polskich organizacji
i będących w polskich rękach środków informacji. Kupować audycje w polskim
radiu i telewizji oraz miejsca w polskich gazetach, wchodzić do kolegiów redakcyjnych polskich zespołów, (…) a tam,
gdzie to najbardziej celowe nie żałować
środków z Funduszu Wyzwolenia Ukrainy.(…) Najlepiej to robić piórem
samych Polaków, wśród których znajdą się osoby sprzedajne.(…) Eliminować
wszelkie Polskie próby zmierzające do potępienia UPA za rzekome znęcanie się nad
Polakami, ale przeciwnie, brała ich w bronę przed hitlerowcami i bolszewikami.
Polacy też byli w UPA. Mordy, którym zaprzeczyć nie można, były dziełem
sowieckiej partyzantki lub luźnych band, z którymi UPA nie miała nic wspólnego.
(…) Zależy nam na osłabieniu wewnętrznym i międzynarodowym Polski, na tym, żeby
w Polsce istniała słaba służba bezpieczeństwa, a w niej ludzie nam życzliwi,
słaby kontrwywiad , nieliczna armia.”
Tych zaleceń jest znacznie więcej na tej
60 stronnicowej uchwale i nasi politycy powinni wiedzieć, dlaczego tak szybko
rozbito służby kontrwywiadu i wywiadu po PRL.
Gdy więc porównamy to, co w Polsce od
1990 roku dzieje się w stosunkach polsko – ukraińskich, na najwyższych
szczytach władzy i na działalność mniejszości
ukraińskiej w Polsce, to widać wyraźnie, jakbyśmy tego nie rozpatrywali, że
jest to konsekwentna realizacja tej tajnej uchwały. I nie ważne, czy świadomie czy nieświadomie, ale fakt jest faktem, że
zalecenia uchwały są realizowane.
Sprawa druga.
Emigracja i diaspora. W okresie II wojny
światowej na służbie hitlerowskich Niemiec, w
różnych formacjach wojskowych i pomocniczych na terenie Polski, Niemiec,
Danii, Belgii i Holandii znajdowało się około 220 tysięcy osób narodowości
ukraińskiej, w tym dywizja SS „Hałyczyna”. Dlatego powinno się zdawać sobie
sprawę, że nacjonalizmu ukraińskiego, mniejszości ukraińskiej w Polsce i stosunków polsko – ukraińskich na
szczeblu państwowym, nie można sprowadzać tylko do naszych wewnętrznych spraw i
ograniczać ich np. do operacji wojskowej „Wisła”, Jaworzna i wydumanych
„krzywd” , doznanych rzekomo w czasie przesiedlania ludności ukraińskiej z
terenów wschodnich Polski na Ziemie Zachodnie i Północne.
Należy pamiętać o tym, że w krajach
zachodnich: Niemcy, Anglia, Austria, Kanada, USA, Argentyna, Brazylia i innych
krajach, istnieje ponad 12 milionowa emigracja ukraińska. Są tam potomkowie
starej emigracji z czasów wyprawy Semena Petlury na Kijów, którzy po przegranej
wojnie uciekli na zachód. Ponad 20 tys. nacjonalistów ukraińskich uciekło z
ZSRR i Ukrainy radzieckiej w latach 1939 – 1941 w oparciu o umowę ZSRR z
Niemcami z 5 września 1940 r. dotyczącą wymiany kolonistów niemieckich i
ludności.
Jeszcze
przed 1939 rokiem i przed realizacją planu „Barbarossa”, tj. agresji na ZSRR w
dniu 22.06.1941 r. wielu nacjonalistów ukraińskich ukończyło szkoły dywersyjne
w ośrodkach wywiadowczych Abwehry. Przypomnę tylko kilku z nich:
- Łytwynczuk Iwan, agent niemieckiego wywiadu
wojskowego ps. „Klir”, przed 1939 r. ukończył dywersyjno - wywiadowczą szkołę w Berlinie. W UPA na
Wołyniu występował pod ps.
„Dubowyj” i był dowódcą Północnego Okręgu Wojskowego – OW
I „Zahrawa”,
- Stelmaszczuk Jurij,
agent wywiadu niemieckiego o ps. „Nord IV”, przed wojną ukończył szkołę
dywersyjno – wywiadowczą w Brandenburgu. Na Wołyń zrzucony został z samolotu
przez wywiad niemiecki. W UPA na Wołyniu występował pod ps. „Rudyj” i był dowódcą Północno - Zachodniego Okręgu Wojskowego – OW III „Turiw”,
- Worobiej Teodor, agent
niemieckiego wywiadu wojskowego o ps. ”Wołyniec”. W 1940 r. ukończył szkołę dywersyjną w
Zakopanem. W UPA w rejonie Żytomierza występował pod ps. „Wereszczak” i był
dowódcą Wschodniego Okręgu Wojskowego – OW IV
„Tiutiunyk”.
Do tych, którzy po zakończeniu II wojny
światowej odegrali znaczącą rolę opiekuńczą nad zbrodniarzami z dywizji SS
„Hałyczyna” i pozostałymi formacjami na służbie Niemiec hitlerowskich,
należeli:
- gen. Szandruk Paweł, twórca tej dywizji,
którego gen. Władysław Anders w 1965 roku odznaczył polskim orderem Virtuti Militari V klasy, licząc z pewnością
na udział jego esesmanów w trzeciej wojnie światowej przeciwko ZSRR, za którą
tak tęsknił rząd emigracyjny w Londynie i tą nadzieją podtrzymywał w kraju
podległe mu oddziały zbrojne,
- drugim i nie ostatnim, był Iwan Hrynioch,
kapelan batalionu „Nachtigall”, w
1985 roku prof. Uniwersytetu Katolickiego w Rzymie.
Po
ogłoszeniu przez Ukrainę niepodległości (24 sierpień 1991), powróciło tam
bardzo dużo aktywnych działaczy emigracyjnych z olbrzymim kapitałem zwanym
Funduszem Wyzwolenia Ukrainy, gromadzonym od wielu lat przez nacjonalistów, by
zdobyć władzę na Ukrainie. Gdy w wyborach 21 listopada 2004r. na funkcję
prezydenta Ukrainy wybrany został Wiktor Janukowycz, ta właśnie
emigracyjna kadra OUN (przybyła z zagranicy) bardzo sprawnie
zorganizowała PUCZ, trwający od 21.11.2004 r. do 23.01.2005 r., nazwany przyjemną dla ucha
nazwą „Rewolucja pomarańczowa”. Wyboru
Wiktora Janukowycza nie uznał oficjalnie z ramienia Polski Aleksander
Kwaśniewski, a za nim Unia Europejska. Pól namiotowych, blokady urzędów
państwowych w Kijowie, polowych kuchni, darmowych posiłków i datków na każdego
łebka „pomarańczowego” po 50 hrywien do kieszeni, nie będę wyliczał, bo sprawa
na ogół jest znana. Chodziło o to, że wybory będą tylko wówczas „demokratyczne”
gdy prezydentem zostanie Wiktor Juszczenko. W
tej sytuacji 3.12.2004 r. Ukraiński Sąd Najwyższy wydaje decyzję , by odbyła się druga tura
wyborów. Odbyła się ona 23.01.2005 r. i już „demokratycznie” wybory wygrał oczywiście Wiktor Juszczenko. Z Polski na Ukrainę
pojechało około 10 tys. rzekomych „wolontariuszy”, a w rzeczywistości
przedstawiciele mniejszości ukraińskiej w Polsce. Płótno na pomarańczowe kokardy,
też w belach wożone było z Polski na
Ukrainę, bo tam go zabrakło.
Dla wielu osób na Ukrainie i w Polsce
nie bardzo było wiadomo, dlaczego taki nikomu nie znany księgowy z Tarnopola
Wiktor Juszczenko, typowany jest na
prezydenta Ukrainy? Kadra OUN, rozgrywająca tą kartę, dobrze wiedziała co robi. Wiktor Janukowycz
uchodził za pro rosyjskiego, a oni potrzebowali swojego i pewnego. Wiedzieli,
że ojciec Wiktora Juszczenki był w OUN, do czego dopiero teraz przyznał się.
Wiedzieli też, że jego żona Catherine –
Clair Czumaczenko, to aktywistka banderowskiego „Płasta” w Chicago.
Ukrainka z pochodzenia, obywatelka USA, etatowa pracownica Departamentu
Stanu, należycie przeszkolona przez CIA,
będzie bardzo dobrym „agentem wpływu”
pilnować , by jej mąż nie zboczył z drogi wytyczonej dla Ukrainy przez
OUN. To właśnie jej duża zasługa w
tym, że Romanowi Szuchewyczowi ,
głównodowodzącemu UPA, Ukazem Nr 965/2007 z dnia 12.10.2007 r. i Stepanowi
Banderze Ukazem Nr 46/2010 z dnia 20.01.2010 r.
W. Juszczenko nadał tytuły bohaterów narodowych Ukrainy.
Polscy politycy najwyższych szczebli
państwowych i przywódcy partii, nie zauważyli w tym żadnego zagrożenia dla
Polski. Wręcz odwrotnie, jak ćmy do światła albo muchy do miodu, lecieli do
Kijowa z gratulacjami i przypinali sobie do piersi ounowskie pomarańczowe
kokardki, lansowane potem w naszym
Sejmie i w Unii
Europejskiej przez Bronisława Geremka. W wyścigu do Kijowa brał udział Lech
Kaczyński, Donald Tusk i inni czołowi politycy. Prezydent A. Kwaśniewski, prezydenckim
samolotem Tu-134, zawiózł Wiktorowi Juszczence
dar Adama Michnika - 30.000
egzemplarzy darmowej Gazety Wyborczej, w której nawoływano buntowników by
bronili „niepodległości” Ukrainy według założeń
OUN. Jakiego „przyjaciela” Polaków i Polski popierali ci politycy ? –
wiadomo !
Sprawa trzecia
Ukraińscy historycy w Polsce, o pro
banderowskich poglądach, podnoszą stale w swoich publikacjach kwestie
„strasznych krzywd” doznanych w okresie działania Grupy Operacyjnej „Wisła”
przeciwko UPA i przesiedlenia z terenów
objętych walkami, ludności pochodzenia
ukraińskiego na Ziemie Zachodnie i Północne. Wychodzący w Polsce w języku
ukraińskim miesięcznik „Nasze słowo” w Nr 17 z dnia 29 kwietnia 2007r. wydał
nawet dodatek specjalny pt. Mity o akcji ”Wisła” napisany przez prof. Romana
Drozda. Wydali też na ten temat kilka tomów publikacji. Często właśnie temat
strasznych „krzywd” doznanych w okresie operacji „Wisła” podnosi to „Nasze
słowo”- dotowane z pieniędzy polskiego podatnika. Nie tylko narzekają , ale
pozwalają sobie na porównywanie operacji ”Wisła” do zbrodni UPA na Wołyniu.
Takie porównanie przekracza oczywiście wszelkie normy przyzwoitości ludzkiej,
które w swojej nienawiści do Polaków już zagubili, a jeżeli nie, to robią to z pełną świadomością.
Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodnie bandy UPA zakopały, po okrutnych torturach
do dołów lub spaliły żywcem, ponad 200 tys. ludzi, a tu przesiedlono do
lepszych warunków, pod opieką lekarską i z pomocą finansową. Jak więc można
porównywać te dwa fakty ze sobą? Zwolennicy OUN uważają, że można i to bez
wstydu robią.
Dr Grzegorz Motyka ( ur. 1967r.), wychowanek KUL i IPN w Lublinie, nie pierwszy raz
operację wojskową „Wisła” przedstawia w
nie prawdziwym świetle. Napisał o tym w książce „Tak było w Bieszczadach”, „Partyzantka Ukraińska 1944 – 1960” i innych
publikacjach. Trudno mu się też dziwić, skoro Senat RP zajął podobne stanowisko
w swojej haniebnej uchwale z 3 sierpnia 1990 r. i jakby w nagrodę za tą krytykę
operacji „Wisła”, poparł kandydaturę dr Grzegorza Motyki w 2011 r. do Rady IPN
?!
Najnowsza jego książka, wydana w 2011 r. nosi tytuł
: „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”
– konflikt polsko - ukraiński 1943 –
1947”. Jest w niej świadomie i fałszywie zarysowane dwie sprawy. Po pierwsze, i o tym historyk dobrze wie, że rzezi wołyńskiej nie można w żadnym wypadku
porównywać do operacji „Wisła”, w której rzezi nie było, a w miarę ludzkie na
te czasy, przesiedlenie w lepsze przecież warunki. Po drugie. Konfliktu polsko
– ukraińskiego nie było w latach 1943 – 1947. Była walka z garstką
zwyrodniałych zbrodniarzy, którzy po służbie u hitlerowskiego okupanta, po jego
klęsce, uciekli do lasu, dokonując mordów na cywilnej, bezbronnej ludności,
usprawiedliwianych obecnie walką o „niepodległość” lub walką z „komuną”.
Na stronie 9 omawianej książki dr
Grzegorz Motyka, jak na ironię i kpinę z Polaków, zamieścił zdjęcie ustawionego
w szczerym polu niewielkiego krzyża, na którym w języku ukraińskim przybito
tabliczkę z napisem:
„ Tu była polska wioska
Wydymer. W 1943 roku zniszczona. Polacy rozbiegli się po całym świecie.”
Wiadomo, ze Polacy „uciekli” tak samo
jak we wsi Ostrówki, do takich dołów jak ostatnio odkryto w polu koło Ostrówek
nazwanym przez mieszkańców „Trupim polem”. Tego zbrodniczego dzieła dokonali
ulubieni przez dr G. Motykę „partyzanci” z UPA, bo tak tych bandytów nazywa we wszystkich swoich publikacjach.
Zakłamania i fałszu w tej „histerii”, a
nie historii na temat doznanych „krzywd” w czasie operacji wojskowej „Wisła”,
nie brakuje. Pytanie tylko o jakiej
krzywdzie może tu być mowa? I wielka szkoda, że historycy tej „Polski
Walczącej”, „Żołnierzy Wyklętych” i
styropianowi rewolucjoniści „Jednej nocy”, nie widzą tego i nie piszą, a trąbią
tylko (na czele z IPN) o zbrodniach
”komunistycznych” . W różnych publikacjach ukraińscy historycy w
Polsce piszą, że z terenów wschodniej Polski przesiedlono około 150 tys.
Ukraińców, ale nie piszą o przyczynach,
które są proste do zrozumienia. Gdyby na tych terenach nie było band
UPA, napadów i mordów, to nikt by tej ludności nie przesiedlał. Warto przypomnieć,
że transport tej ludności na Ziemie Zachodnie i Północne nie odbywał się na piechotę.
Ludność koncentrowana była w wyznaczonych miejscach i transport odbywał się w
sposób chroniony służbą Straż Ochrony Kolei i pod opieką lekarską. Osiedleni zostali na
terenach o wysokiej kulturze rolnej w murowanych budynkach mieszkalnych i
gospodarczych z siecią najlepszych dróg, jakich nie mieli na tzw. „zadupiu”,
gdzie mieszkali poprzednio, nazywanym „światem zabitym deskami.”
Po przesiedleniu nikt nie robił żadnej
selekcji, kto jest Ukraińcem, a kto Polakiem i nikt Ukraińcom nie zaglądał w
podniebienia, by sprawdzać czy mają żółte czy niebieskie. Dostęp do szkół był
jednakowy dla dzieci polskich i ukraińskich. To właśnie wysiedlenie w ramach
operacji „Wisła” dało wysiedlonej młodzieży ukraińskiej pełne możliwości
rozwoju i wykształcenia. Świadczą o tym stanowiska i tytuły naukowe , jakie
zdobyło pokolenie wysiedlonych rodzin:
- Prof. dr hab. Roman Drozd (ur. 1963 r.),
historyk, profesor I rektor Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupku,
przewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa
Historycznego w Polsce. W latach 2004 – 2009 wiceprzewodniczący Związku
Ukraińców w Polsce. Autor 10 książek wydanych w latach 1997 - 2010. Autor też tendencyjnego i złośliwego
artykułu pt. Mity o akcji ”Wisła”, przedstawiającego operację „Wisła” w
fałszywym świetle i jednostronnym.
- Dr hab. Grzegorz Motyka (ur. 1967 r.). Pracownik Studiów Politycznych PAN. Wychowanek
KUL (studia historii) i IPN Lublin. Do 2007 r. adiunkt w Katedrze Ukraino znawstwa,
a także profesor Akademii Humanistycznej im. A. Gieysztera w Pułtusku. Od marca
2011r. z rekomendacji Senatu RP członek Rady IPN w Warszawie. Za swoje prace
„Pany i Rezuny o współpracy AK - WiN i UPA 1945 -1947”, „Tak było w Bieszczadach”, ”Ukraińska
Partyzantka 1942 – 1960”, był ostro krytykowany przez środowiska kresowe. Jest autorem „Tek
Edukacyjnych IPN”, które wprowadził do szkół gimnazjalnych w Polsce –
fałszujących historię Polski i wybielających zbrodnie OUN – UPA.
- Mgr Bronisław Czech (ur. 1962 r.) ,poseł na
Sejm II i III kadencji z listy Unii Wolności. W 1987 r. ukończył studia na
Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarz i redaktor
naczelny „Naszego słowa” .W latach 1997
– 2001 Sekretarz Generalny Unii
Wolności. Jest we władzach krajowych Związku Ukraińców w Polsce i aktualnie
komentator polityczny Gazety Wyborczej.
- Mgr Marek Syrnyk (ur. 1962 r.), historyk,
pedagog, członek Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce i Ukraińskiego Towarzystwa
Nauczycielskiego. Po ukończeniu Liceum w Legnicy – 1981, ukończył studia
magisterskie na UMCS w Lublinie. Redaktor ukraińskiego czasopisma RIDNA MOWA i
bogatej strony internetowej. Zajmuje się festiwalami, spotkaniami młodzieży i
występami zespołów folklorystycznych z Ukrainy i Polski.
- Mgr Miron Sycz (ur. 1960 r.) , nauczyciel,
poseł do Sejmu VI kadencji, działacz Związku Ukraińców Polsce. Studia ukończył
na Wydziale Matematyki Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie i podyplomowe
na Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku z zakresu Europejskiej
Administracji Samorządowej. Był w PZPR i Unii Wolności. Od 2006 r. w Platformie
Obywatelskiej i z jej listy uzyskał mandat poselski. Obecnie też. Na stronie
internetowej Wikipedii w pozycji ukraińscy działacze, jest zapis z jego
życiorysu: „Jestem synem Aleksandra
Sycza, członka OUN od 1938 . i członka
UPA kurenia „Mesnyky”. (Był w sotni UPA
Łewko Grzegorza ps.”Kruk” w powiecie
jarosławskim wchodzącej do kurenia „Mesnyky”, dowodzonego przez Iwana
Szpontaka ps.”Żeleźniak” – ŁK.) Ujęty w
czerwcu 1947 r. w Zapałowie pow. Jarosław z bronią w ręku i skazany przez WSR
na karę śmierci, złagodzoną przez Sąd Najwyższy na 15 lat więzienia za
działalność w UPA. Jego ojca IPN w Krakowie zrehabilitował i zaliczył do osób
represjonowanych przez PRL ze względów politycznych i wydał Kwestionariusz
osoby represjonowanej Nr Kr/WSR/0211, znak akt Sr 816/47 IPN Kraków.
- Prof. dr hab. Włodzimier Mokry ( ur. 1949
r.). W 1978 dr nauk humanistycznych, habilitacja 1997 r., a tytuł profesora w 2002 r..W latach
1989 – 1991 poseł na Sejm X kadencji. Od 1999 r. do 2003 r. kierował Katedrą
Ukrainistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2004 r. kieruje nowopowstałą
Katedrą Ukrainistyki na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ.
Redaktor pism periodycznych: „Ukraińskie Zeszyty Ukraino znawstwa”, „Między sąsiadami” i „Horyzonty Krakowskie”.
Można by w Polsce naliczyć na dziesiątki
i setki Ukraińców, którzy po przesiedleniu w PRL I później, zdobyli wyższe
wykształcenie, są profesorami, historykami, pedagogami, dziennikarzami,
posłami, senatorami, wysokimi urzędnikami administracji państwowej różnych
szczebli i nikt ich nie sprawdzał, że są Ukraińcami. Nikt im też nie narzucał
poglądów politycznych i do jakich partii
mają należeć. Dlaczego więc nam Polakom narzucają swoje nacjonalistyczne,
banderowskie poglądy przesiąknięte krwią naszych rodaków, zarąbanych siekierami
przez wiernych rzezimieszków ich
ideologicznych przywódców. Dziś, zamiast usłyszeć od tych historyków,
wykształconych w Polsce, słowa potępiania zbrodni dokonanych przez OUN - UPA,
zbrodnie te opisują i zaliczają w wielu publikacjach, jako bohaterstwo w walce
o wolną Ukrainę lub walkę z nie istniejącą w Polsce „komuną”. Czy to tak ma być
utrwalana historia Ukrainy? Tylko po trupach i „Trupich polach” ?
W tym miejscu, bez żadnej przesady czy
cienia złośliwości, mogę Wam i wszystkim potomkom ukraińskim przesiedlonym w
1947 r. powiedzieć: przestańcie wreszcie wymyślać niestworzone bzdury o tej
Operacji Wojskowej „Wisła”, nazywanej „Akcją” i lamentować o „doznanych
krzywdach” , z dwóch prostych powodów:
- nikt z
Was nie doznał osobiście żadnych krzywd w okresie trwania przesiedlenia, bo
urodziliście się żywi i zdrowi, nie w cuchnących słomianych chatach, a w
szpitalach Służby Zdrowia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej,
- to dzięki temu, że Wasi rodzice przesiedleni
zostali na Ziemie Zachodnie i
Północne, przerwano Wam „zaszczyt” bycia pastuchami i wyrobnikami, a dano
szansę bycia tymi, jakimi (sprawując swoje funkcję) jesteście w Polsce.
Krótko mówiąc, bez przesiedlenia w ramach
operacji „Wisła” z tych zapadłych „pipidówek” ,bylibyście tylko marnymi
rolnikami, wyrobnikami lub pastuchami na tym zacofanym terenie,
określanym jako „świat zabity deskami”,
a na Uniwersytety, do których mieliście i macie pełny dostęp, patrzylibyście
jak wół na malowane wrota i bez dzisiejszego filozofowania.
W moim przekonaniu około 90 % Ukraińców
mieszkających w Polsce, nie ma nic wspólnego z tymi historykami czy
działaczami, którzy są gloryfikatorami OUN - UPA i podsycają atmosferę konfliktów lub
prześladowania mniejszości ukraińskiej Polsce.
Sprawa czwarta
Do zastanowienia i zapamiętania przez rządzących
Polską polityków jest też taka sprawa, że część historyków, dziennikarzy i osób
na eksponowanych stanowiskach, nie afiszuje się swoim pochodzeniem. Uchodzą za
Polaków i tu istnieje duże niebezpieczeństwo, możliwości wykorzystywania ich (świadomie bądź nie świadomie) przez
aktywnych, wpływowych i jawnych nacjonalistów. Wiele spraw podnoszonych przez
Kresowian w sprawie potępienia zbrodni OUN – UPA, może być właśnie w ten sposób
torpedowanych. Jest to możliwe i niech nikogo to nie zdziwi, że tak piszę,
gdyż OUN w swoich działaniach stosuje właśnie wypróbowaną metodę podwójnej
taktyki w działaniu. Mówiła o tym przewodnicząca OUN na Ukrainie Jarosława Stećko.
„Teraz wielu naszych ludzi
działa na różnych szczeblach. Oni nie zwykli afiszować swego członkostwa w OUN,
ale bronią naszej idei. I bardzo często ktoś pracuje obok człowieka i nie wie,
że to członek OUN”.
Pisał o tym wybitny znawca nacjonalizmu
ukraińskiego prof. dr hab. Wiktor Poliszczuk – Ukrainiec, w swojej książce
„Gorzka prawda - zbrodniczość OUN –
UPA”, ( Warszawa 1997, wyd. piąte, s. 67-68 )
i ostrzegał, że po takim oświadczeniu w gazecie, jej redakcja powinna
była napisać dużymi i grubymi literami, LUDZIE BĄDŹCIE CZUJNI.
W Polsce niektórzy politycy wysokiego
szczebla, zapominają o tym, że obecnie część nacjonalistów z OUN, nie afiszuje
się oficjalnie szyldami nacjonalistycznymi, a zgodnie z nową taktyką używają
różnych podstępnych form, haseł i nazw, jak przed kilkoma laty „pomarańczowa
rewolucja”. Teraz modnym hasłem nacjonalistów na Ukrainie jest partia o nazwie „Swoboda”
o pięknej nazwie, a faszystowskim obliczu.
Po utworzeniu w Polsce IPN, właśnie ta
instytucja obsadzona została wieloma historykami pochodzenia ukraińskiego,
którzy pod szyldem wspólnej walki z „komuną”, przekształcili IPN w Instytut
Ukraińskiej Powstańczej Armii. To nie są słowa bez pokrycia. Pisał o tym przerażony tym co zobaczył, pan Redaktor Jan Engelgard w
tygodniku MYŚL POLSKA. Ze względu na trafną ocenę tego zjawiska i w celu
uniknięcia pomyłki w interpretacji, cytuję ten artykuł dosłownie w całości.
„ Engelgard: Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej
Armii
Kiedy jeden z moich
kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie
represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem
uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B”
znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców” UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub
czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to
swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” – to brzmi jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko,
że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale
zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA grasujących w Bieszczadach, zabijających
polskich żołnierzy i palących polskie wsie.
Podajmy kilka przykładów.
Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek sotni „Hromenki” (tej z
filmu „Żelazna sotnia”), brał udział w atakach na jednostki WP w Uluczu i w
lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1 X 1947 r. W kwestionariuszu
wymienia się nazwiska „osób represjonujących”, czyli w tym przypadku
pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
w Rzeszowie i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej „Wisła”.
Następny delikwent: Józef
Boczkowski (ur. 8 VIII 1926 ), 4 klasy szkoły powszechnej, członek UPA, brał
udział w napadach na jednostki WP i jednostki czechosłowackie. Następny:
Bryliński Stefan (ur. 20 IX 1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni „Osypa”, potem „Burłaki”, oskarżony m.in. o „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego
części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 X 1948. I wreszcie Bochniak Adam
(ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni „Hrynia”, brał udział
m.in. w ataku na Baligród i podpalaniu wsi polskich. Wyrok śmierci wykonano 2
IV 1949 r.
To tylko kilka przykładów
– na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to
się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców ? Jakie były przesłanki
merytoryczne i polityczne ? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem
stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie pro banderowskiej proweniencji. Są oni w
IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To
ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi
historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym
straty UPA w walce z WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego
podziemia! Mimo, że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie
zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może
być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej
obsesji mamy stawić pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów,
często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji,
która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa ? Czy polscy kierowniczy IPN
(najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku
nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie
tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu ? Kto więc
w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan
Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną
„Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie
pytania.
Pisałem nie raz, że IPN to
instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej ideologii, w dużej mierze
antypolskich. Sprytnie podrzucona przez pogrobowców UPA idea „walki z komuną”
sprawia, że IPN poluje na Polaków z
WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni „Hromenki”. I to ma być budowanie fundamentów „wolnej
Polski” ? Czy w imię mitycznej walki z nie istniejącą „komuną” musimy się jako
państwo i naród tak upokarzać? I do czego
to wszystko doprowadziło? – do totalnej kompromitacji w skali międzynarodowej,
kiedy patron tej historycznej wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę „Bohaterem Ukrainy”. IPN ma w tym swój udział, bo ściśle współpracował ze swoim pro banderowskim odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu
dokumenty archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę
represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o tym,
wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na Polskę”.
Jest rzeczą zrozumiałą, że dopóki ta V
Kolumna OUN – usadowiona w Polsce na różnych szczeblach – będzie działać tak
jak działa, to Kresowianie będą traktowani jak intruzi, a zbrodniami UPA na
Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej obarczani będą Rosjanie (Wołyń), a na
pozostałym terenie odziały AK, Wojsko Polskie, KBW, UB, WOP, MO. Co raz bardziej też nagłaśniane będą sprawy
Katynia i Smoleńska, by w tym szumie zagłuszać najpotworniejszą zbrodnię XX
wieku ,dokonaną przez OUNN – UPA, jaka dokonana została przez nich w drugiej
wojnie światowej.
W Polsce celowo nagłaśniane są problemy
już nie istniejące i nie mające żadnego znaczenia dla dnia dzisiejszego, jak ta
akcja „Wisła”, a nie zwraca się uwag na
ogromną bazę możliwości działania tej V Kolumny w Polsce.
Obok takich czasopism jak
miesięcznik „Nasze słowo” redagowanym przez kolegium pod kierownictwem mgr Piotra Tymy (ur.1967), który twierdzi, że
na Wołyniu nie było ludobójstwa, jest też „Ridna Mowa” pod redakcją mgr Marka
Syrnyka ( ur. 1962), pedagoga i
nauczyciela, jest dwumiesięcznik „Nad Buhom i Narwoju”, wydawanym na
Podlasiu z bardzo bogatymi stronami
internetowymi, istnieją fundacje i stowarzyszenia z ogromnymi możliwościami
oddziaływania:
- w Warszawie,
ukraiński historyk Jewhen (po polsku Eugeniusz) Misiło (ur.1954),
założył prywatne centrum dokumentacji t. zw. Fundację Archiwum Ukraińskiego i
jest jej dyrektorem. Współpracownik Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki w Nowym
Yorku i we Lwowie oraz „Naszego słowa”. Jeździ
po całej Polsce i zbiera materiały o „zbrodniach” popełnionych przez Polaków na
Ukraińcach podczas II wojny światowej.
Wygląda to bardziej na kadrowego pracownika wywiadu niż na prywatnego wolontariusza.
- Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka –
Jeziorańskiego we Wrocławiu. Jego współzałożycielką i przewodnicząca Kolegium Rady Redakcyjnej jest Bogumiła
Berdychowska ( ur. 1964). W latach 1989 – 1994 kierownik Biura d/s. Mniejszości
Narodowych Ministerstwa Kultury i Sztuki. Przydziela stypendia dla studentów z
b. republik ZSRR. W latach 1994 -2002 zastępca dyrektora V Programu Polskiego
Radia. W 2008 roku była doradcą w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i
inicjatorką zbierania podpisów pod apelem do Rady miasta Warszawy,
zabraniającym Kresowianom stawianie pomnika dla ofiar zbrodni UPA. Znana Kresowianom jako aktywna pro
banderowska działaczka, odznaczona przez
W. Juszczenkę orderem .
- Instytut Studiów Wschodnich. Jego prywatnym
założycielem jest Zygmunt Berdychowski
(ur.1960) wraz z żoną, brat Bogumiły Berdychowskiej, poseł na Sejm I i
III kadencji. Należał do Stronnictwa Ludowo Chrześcijańskiego, potem Ruchu
Nowej Polski, a od 2010 roku do Platformy Obywatelskiej. Organizują oni co roku
w Krynicy Zdroju Forum Ekonomiczne, na które przyjeżdżają z Europy Centralnej i
Wschodniej, wybitni politycy i przedsiębiorcy. Prezesurę Rady Programowej Forum sprawuje oczywiście jej
założyciel. V Forum Regionów w Krynicy Zdroju zaplanowane zostało na 7 - 9
września 2011 r.. Patronat nad nim
objęła Elżbieta Bieńkowska , Minister Rozwoju Regionalnego. W takim
towarzystwie, jak mówi przysłowie, nie rozmawia się ile to kosztuje i kto
finansuje.
- Niedaleko od Krynicy, bo w Nowym Sączu zaplanowane
zostało w dniach od 6 do 10 września 2011r.
- VI Forum Ekonomiczne Młodych Liderów ,
reprezentowanych i skupionych w takich stowarzyszeniach jak:
- Narodowa Agencja Programowa „Młodzież w Działaniu”, mająca swoją
siedzibę w Warszawie,
- Fundacja Rozwoju Systemu Edukacyjnego ,
- Fundacja Instytut Studiów Wschodnich,
- Europejski Dom Spotkań – Fundacja „Nowy Staw”
w Lublinie,
- Ukraińskie Towarzystwo Historyczne Warszawie, założone w 2004 r., a więc w czasie
dojścia do władzy na Ukrainie Wiktora Juszczenki. Możliwość jego założenia
powstała z tego powodu, że liczna grupa młodzieży pochodzenia ukraińskiego, „skrzywdzona” wysiedleniem ich rodziców, w latach 1980 – 1990 ukończyła studia historyczne w Polsce. W śród
nich dr Roman Drozd, dr Roman Wysocki
i dr Grzegorz Kurpianowicz. Od założenia przewodniczącym
jego był prof. dr hab. Roscisław Żerelik ( ur. 1956), a od 2008 r. prof. dr
hab. Roman Drozd. Towarzystwo prowadzi aktywną działalność publicystyczną,
wydaje książki, a od 2008 r. ma założoną bogatą stronę internetową. W pozycji „Ucrainica w wydawnictwach IPN (2001 – 2010)”,
jest informacja, ile i jakiego rodzaju ich publikacji wydał IPN, takich
historyków jak: I. Hałaida z IPN Gdańsk,
J. Syrnyk, J. Pikusiński, poprzednio IPN, obecnie Uniwersytet Rzeszowski,
D. Iwaneczko, poprzednio IPN , a później
wicewojewoda podkarpacki, G. Motyka członek
Rady IPN, T. Bereza z IPN Rzeszów, E. Mironowicz, R. Drozd, G. Kurpianowicz i
inni, oraz historyków z Ukrainy, Wiktora
G. Hrycaka i I. Iliuszyna.
IPN wydał dziesiątki tomów ich książek, Biuletynów, setki artykułów i
setki „Tek Edukacyjnych IPN” stosunki
polsko – ukraińskie w latach 1939 – 1947 r.”, opracowane przez dr Grzegorza Motykę
i rozdanych do szkół gimnazjalnych. Ta
nauka nie idzie do lasu, a wciskana jest na siłę młodzieży, chłonnej wiedzy z
dziedziny historii, ale nie tej zakłamanej.
Prof. dr hab. Inż. Józef Wysocki w
kwartalniku Na Rubieży Nr 114/2011 opublikował artykuł, w którym „Teki
Edukacyjne IPN” dr Grzegorza Motyki
poddał druzgocącej krytyce, jako fałszywe, gloryfikujące zbrodniarzy z OUN –
UPA i zacierające ich zbrodnie. Pan prof. J. Wysocki napisał :
„A właśnie cały zestaw „Tek” zmierza do
relawitezacji zbrodni OUN - UPA poprzez nazewnictwo, porównanie Armii Krajowej
z UPA, zawyżanie, lub zaniżanie liczb (w zależności od kontekstu), przemilczanie
faktów, niedopowiedzenia, lub wręcz oszustwa. Autorzy „Tek” dokładnie zdawali
sobie sprawę z tego, że uczeń
przygotowujący się do opracowania zagadnień polsko – ukraińskich jest
kompletnie nie oczytany w tematyce, stąd łatwość narzucenia mu poglądu, który
można deformować według życzeń autorów.”
Że
tak jest, niech świadczy taki przykład. Jedna z pań imieniem Ewa, zakupiła w
Warszawie książkę, którą wydał Ukrainiec Eugeniusz Misiło, dyrektor prywatnego
Archiwum Ukraińskiego w Warszawie,
opisującą działalność UPA w powiecie jarosławskim. Zamówiła też przez Internet moją książkę ZBRODNIE BEZ KARY, prezentowaną
na stronie www.kuzmicz.pl . Po jej
przeczytaniu zwróciła się do mnie przez Internet tymi słowami: „Proszę pana, przeczytałam to, co napisał Eugeniusz Misiło o UPA i pan o
tej samej miejscowości i to jest tak, jak niebo a ziemia. Który z was kłamie”?
Poradziłem tej pani, by wzięła obie książki do torby podróżnej i pojechała do
Stubna lub Młynów w powiecie jarosławskim i popytała starych mieszkańców o te
fakty, które ja opisałem i te, które opisał Eugeniusz Misiło. Po dwóch tygodniach napisała mi podziękowanie,
że to ja napisałem prawdę o zbrodniach UPA, a Misiło paskudnie wszystko
skłamał. Była wyraźnie rozżalona i
pytała: „Ale dlaczego mnie nie uczono o tym w gimnazjum, a potem na studiach”? Właśnie, też mam takie pytanie: dlaczego?
Ten przykład zasygnalizowałem kilku
profesorom z uniwersytetów pytaniem, jak to właściwie jest w polskich szkołach
z nauczaniem tego tematu?.
W odpowiedzi przysłano mi pełny artykuł pana prof. dr hab. inż. Józefa
Wysockiego, krytykujący „Teki Edukacyjne IPN” dr Grzegorza Motyki i
informacje, że w naszych szkołach nauczanie młodzieży odbywa się na
banderowskiej ideologii, bo taką formę narzuciły szkołom historycy ukraińscy o
pro banderowskich poglądach. W tej sprawie grupa wybitnych naukowców,
profesorów i historyków uczelni, organizacje kresowe i działacze (ponad 300 osób), 28 grudnia 2010 r.
wystosowali list otwarty do pani Katarzyny Hall, Ministra Edukacji Narodowej, w którym przedstawili
opisany stan. Zwrócili się z apelem o wycofanie ze szkół banderowskich podręczników,
a równocześnie wskazali jaka literatura powinna je zastąpić. Przypomina się tu,
mimo woli, wołanie zabłąkanego w Puszczy o pomoc. W gęstwinie pajęczyny OUN,
którą oplątał IPN naszą oświatę, droga do jej odkurzenia nie będzie łatwa.
Analizując tylko opisane w niniejszym
artykule działania, które się dzieją, można bez przesady stwierdzić, że nie
jest to nic innego jak konsekwentna realizacja tej tajnej uchwały OUN z 22
czerwca 1990 roku, przy braku jakichkolwiek działań ze strony rządzących
Polską.
Sprawa piąta
Aktywnego poparcia
nacjonalistom ukraińskim w sposób jawny i świadomy udzielała i udziela
hierarchia Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce. Mimo, że większość
zamordowanych Polaków, starców, kobiet i
dzieci narodzonych, to katolicy wyznania rzymsko – katolickiego, którzy wraz ze
swoimi kapłanami ginęli w płomieniach kościołów i w torturach, Episkopat polski
nie zajął zdecydowanego stanowiska i nie potępił OUN – UPA za popełnione
zbrodnie. Zamiast potępienia, stoi po stronie ich zwolenników z wyraźnym
poparciem ich działalności.
Katolicki Uniwersytet Lubelski w Lublinie,
wiedząc bardzo dobrze jaką pro banderowską politykę prowadził na Ukrainie
Wiktor Juszczenko, Senat KUL swoją uchwałą z 4 czerwca 2009 r. nadał mu, wbrew oficjalnym protestom Kresowian, tytuł doktora honoris causa,
jako wybitnemu mężowi stanu,
prowadzącemu przyjazną politykę wobec Polaków. KUL-u lubelskiego, najbardziej katolickiego,
nie wzruszyło sumienie, że tenże „mąż stanu” Wiktor Juszczenko swoim Ukazem Nr
965/2007 z dnia 12.10.2007 r. (65 rocznica powstania UPA), nadał tytuł bohatera
Ukrainy Romanowi Szuchewyczowi ps. „Taras Czuprynka” – głównodowodzącemu UPA,
na rozkaz którego zgładzono w okrutnych
torturach ponad 200 tys. Polaków, w większości katolików.
Kilkaset osób z całej Polski
i różnych krajów z zagranicy, wybitnych przedstawicieli świata nauki, przesłali
na ręce Rektora KUL prof. dr hab.
Stanisława Wilka, pisemny
protest w sprawie nadawania tego tytułu Wiktorowi Juszczence, lecz skutki były
takie, jak grochem o ścianę. Protesty z pikietami pod KUL, w dniu nadania
tytułu, też nie poskutkowały.
Kolejnym działaniem hierarchów Kościoła
pod patronatem metropolity krakowskiego, abp Stanisława Dziwisza, była zgoda na
zorganizowanie w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie , w dniach 25–26
listopada 2009 r., ukraińskiej konferencji, nazwanej szumnie „międzynarodową”,
pt. „Metropolita Andrzej Szeptycki – człowiek kościoła, działacz społeczny, mąż
stanu”.
Patronat nad konferencja
objęli:
- ks. abp Stanisław Dziwisz, metropolita
krakowski,
- abp Jan Martyniuk , metropolita przemysko –
warszawskiego kościoła greko -
katolickiego,
- kard. Lubomyr Huzar , zwierzchnik
ukraińskiego kościoła greko– katolickiego,
- abp Ihor Woźniak , lwowski hierarcha, który w
2007 r. poświęcił we Lwowie
pomnik Stepana Bandery.
Organizatorami konferencji w sprawie
lwowskiego metropolity Andrzeja Szeptyckiego (1865 – 1944), była Fundacja
Rodziny Szeptyckich w Warszawie z jej
przedstawicielami: prof. Marią Szeptycką, Maciejem Szeptyckim, prezesem Fundacji
i Andrzejem Szeptyckim. Polska Akademia Umiejętności w Krakowie z jej prezesem
prof. Andrzejem Białasem, Kolegium Europy Wschodniej pod opieką Bogumiły
Berdychowskiej i Katedra Ukrainistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, pod kierownictwem
prof. dr hab. Włodzimierza Mokrego.
Organizatorom tej konferencji zależało, jak
to określili, na przybliżeniu Polakom postaci metropolity Andrzeja Szeptyckiego
jako duchownego społecznika i męża stanu. Jaki to „mąż stanu” dla Polaków, przypomnieli
Kresowianie. Przed konferencją składali protesty, by jej nie organizować. W dniu jej zorganizowania wraz z ks. Tadeuszem
Isakowicz – Zaleskim ustawili pikiety z napisem: „ Nie o zemstę chodzi lecz o
pamięć wołają ofiary”. Po jej otwarciu grupa protestujących weszła na salę i powitała
głośno jej uczestników słowami: „Hańba”, „Hańba”.
Protesty Kresowian, wbrew temu, co chcą
nacjonaliści ukraińscy wmówić Polakom, są uzasadnione. To za wiedzą metropolity
Andrzeja Szeptyckiego utworzona została pod Lwowem ukraińska dywizja SS „Hałyczyna”,
do której skierował 12 popów prawosławnych jako kapelanów. To ta dywizja wraz
sotniami UPA 28 lutego 1944 r. dokonała masakry ludności cywilnej w Hucie
Pieniackiej i okolicy, mordując około 1.700 osób. Andrzej Szeptycki nie
zapobiegł też masowym zbrodniom dokonanym przez UPA na Wołyniu, pod okiem popów,
kapelanów UPA.
Dlaczego konferencji nie zorganizowano np. we
Lwowie lub Kijowie tylko w Polsce i w Krakowie? Otóż greko-katolicy we Lwowie
czynią starania w stolicy apostolskiej o wyniesienie na ołtarze jako świętego
Andrzeja Szeptyckiego. Oczyszczenie go na Ukrainie z kolaboracji z Hitlerem,
byłoby nie pełne w opinii społecznej, że oczyścili go sami Ukraińcy i to może
być argument do odrzucenia wniosku. Mając tak olbrzymią bazę, jaką dysponują
Ukraińcy w Polsce na uczelniach i w kościele, takie oczyszczenie w Polsce
będzie bardziej wiarygodne. „Oczyścili go przecież Polacy w Krakowie, na
„międzynarodowej” konferencji z błogosławieństwem Kościoła i uczonych
polskich.” W taki właśnie sposób OUN-owskie teorie, wtłaczane są do naszych
umysłów i naszej młodzieży, byśmy pokochali ich metropolitę Szeptyckiego,
bohatera Banderę i „partyzantów” z UPA”. Jest to obłudne i wstrętne, ale „Teki Edukacyjne IPN”
obowiązują w naszych szkołach. Byłoby chyba lepiej, gdyby Ministerstwo Edukacji
Narodowej zamienili na Ministerstwo Pomarańczy. Nie byłoby ich w prawdzie, ale
nie wydawałoby milionów złotych na obcą nam ideologię i obcych nam
„przyjaciół”.
Opisałem te sprawy szerzej, bowiem dla zrozumienia
ich nie wystarczy kilka słów. Taka anarchia w Polsce trwa już ponad 20 lat i
tolerowanie istniejącego stanu rzeczy, nazywanego „stosunkami polsko –
ukraińskimi”, jest absurdem prowadzącym do zguby. Mamy bowiem tu do czynienia nie
z Ukraińcami i Narodem Ukraińskim, a
zgrają nacjonalistów, którzy świadomie realizują kierunki i cele wytyczone
przez ideologa nacjonalizmu ukraińskiego Dmytra Doncowa. Strona polska, w ułożeniu
dobrych stosunków z Ukrainą, zrobiła już wiele i na wyrost. Podejmowane intencje być może
były i w dobrej wierze, ale praktyka
wykazała, że te „sztuczne pojednania”, wymyślone na szczeblu prezydentów, nic
Polsce (poza kompromitacją) nie dały.
Pierwszą taką próbą „pojednania” Aleksandra
Kwaśniewskiego, po niefortunnej uchwale Senatu RP z 3 .08.1990 r., było odsłonięcie 27.09.1992 r. pomnika w Jaworznie
z udziałem prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy, poświęconego zmarłym tam
zatrzymanym za udział w UPA lub współpracę z nią.
Drugim
i niestety haniebnym krokiem Aleksandra Kwaśniewskiego, jako prezydenta Polski,
było wysłanie do uczestników czysto
ukraińskiej konferencji pod egidą IPN,
zorganizowanej 18 kwietnia 2002 r. w Krasiczynie koło Przemyśla pt. „Rzeka
krzywd”, dotycząca operacji wojskowej „Wisła” przeciwko UPA w 1947 roku.
Aleksander Kwaśniewski w swoim posłaniu do uczestników tej konferencji, operację
„Wisła” nazwał haniebną. Tymi słowami sam się niestety zhańbił, jako
zwierzchnik sił zbrojnych, gdyż to dzięki tej operacji, waleczności żołnierzy
Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojsko Ochrony
Pogranicza, funkcjonariuszy Urzędów Bezpieczeństwa z całej Polski, Milicji
Obywatelskiej i wszystkich jednostek, które brały w tej operacji udział,
rozbite zostały bandy nacjonalistów i ich sztaby.
Trzecim
podejściem Aleksandra Kwaśniewskiego, było „sztuczne pojednanie” , zorganizowane
11 lipca 2003 roku w Porycku (obecnie Pawliwka) z udziałem prezydenta Ukrainy
Leonida Kuczmy. Nie było to żadne pojednanie, a kompromitacja Polski. Nie brali
w niej udziału ani Polacy, ani Ukraińcy. Nacjonaliści ustawili natomiast z
młodych wyrostków pikiety protestacyjne z hasłami „PRECZ”. Na uroczystość ze
strony polskiej jechała do Porycka kilkoma autokarami, grupa kombatantów z 27
Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w mundurach
i inne osobistości. Na granicy zatrzymano ich i nie wpuszczono – mimo, że
towarzyszył im polski Attache Wojskowy i było dwóch generałów w mundurach.
Na skromnym pomniku brak jest napisu, kto
tych ludzi zamordował, bo nie wyraziła na to zgody strona ukraińska. Strona
polska zgadza się natomiast na każde
pohańbienie i poniżenie Polaków i Polski jako państwa. Miała być tablica z
uzgodnionym napisem: „Pamięć, Żal, Pojednanie.” Nacjonaliści przed
uroczystością wstawili tablicę ze zmienionym napisem: „ Pamięć, Żałoba,
Jedność”, a więc bez żalu za popełnione zbrodnie i bez pojednania.
Nie ja powinienem prawić tu morały , jak na takim szczeblu powinny być
zorganizowane tak ważne
historycznie uroczystości, ale skoro sam
prezydent i jego doradcy tak doradzali, to ze swojej strony mogę nazwać to
bezmyślną kompromitacją poległych, Polski, Urzędu Prezydenta i Polaków. Nie wolno zbrodni zamazywać
słowami „zginęli”, podczas gdy zostali zamordowani okrutnie masowo i nie przez
nieznanych kosmitów, a zbrodniarzy pod nazwą OUN – UPA. Takie ustępstwa przed
manipulantami historii, to kompromitacja i
zniewaga ofiar. Wybrane miejsce tez nie odpowiadało skali dokonanych zbrodni
przez UPA na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. W Hucie Stepańskiej zamordowano
około 750 osób,. W Hucie Pieniackiej około 1.000 osób, a w Ostrówkach, Woli
Ostrowieckiej i innych wsiach 30 sierpnia 1943 r. zamordowano około 1.500 osób.
Kolejne „sztuczne pojednanie” w rewanżu za
Poryck, zorganizował prezydent Lech Kaczyński wraz z Wiktorem Juszczenką
13 maja 2006 roku w Pawłokomie na Podkarpaciu. I tu dochodzi do jeszcze większej
kompromitacji, za szkodą dla Polski. Uroczystości zbojkotowali ,wraz z sołtysem, mieszkańcy Pawłokomy. Nie ukrywają
oni, że w tej wsi w odwet za morderstwa
Polaków, dokonane przez bandytów UPA z Pawłokomy, oddział AK pod dowództwem
Krasek Ryszarda ps. „Pirat”, 3 marca 1945 r. zabił w tej wsi około70 mężczyzn,
wśród których mogli być i tacy, co nie należeli do UPA. Przed ich egzekucją,
kobiety i dzieci wydzielono i kazano im opuścić Pawłokomę, którą opuścili. I takie są fakty. Tym czasem co się stało? Nacjonaliści ze Lwowa
przywieźli do Pawłokomy 21 tonowy
pomnik z marmuru, na którym wypisano nazwiska i imiona 366 osób jako zamordowanych
w Pawłokomie. Prasa polska i Ukraińska pisały wyraźnie, że odwet przeprowadził
oddział AK z i pod czyim dowództwem.
Wraz z prezydentem W. Juszczenką
do Pawłokomy przyjechali w mundurach UPA
i z odznaczeniami jej „kombatanci”,
grupa działaczy nacjonalistycznych, harcerze i ochrona. Cała uroczystość była
filmowana, nagrywana, pokazana w telewizji, a potem sążniste artykuły o ukraińskim
zwycięstwie w Pawłokomie. Kłamstwo,
sprytnie oprawiono w złote ramki OUN, poszło jako jedynie słuszna prawda w
szeroki świat. Prawda jest natomiast zupełnie inna. Listy nazwisk umieszczonych
na płytach marmurowych nikt z polskiej strony nie sprawdzał i co najmniej te
300 osób zmarło śmiercią naturalną na Ukrainie i w różnych miejscowościach, a
nie w Pawłokomie. Świadczą o tym następujące fakty:
- w sprawie tej prowadzone było śledztwo w
Rzeszowie i nie doszukano się w zabitych
3 marca 945 r. w Pawłokomie więcej jak 70 osób i tak twierdzą mieszkańcy
wsi Pawłokoma,
- nie przeprowadzono w Pawłokomie żadnej
ekshumacji z tego powodu, że nie zgodziła się na nią strona ukraińska. Wiadomo,
że ekshumacja potwierdziłaby tylko wyniki śledztwa i nie byłoby w tej zbiorowej
mogile, gdzie ich pochowano, więcej niż 70 osób. Dlaczego wiec dopuszczono do
tak olbrzymiego fałszu historii ze szkodą dla Polski i dla opinii działań AK?
Tablica z 366 nazwiskami zabitych Ukraińców przez Polaków, w porównaniu z
pomnikiem w Porycku, jest dla propagandy OUN dokumentem, że to Polacy mordowali
Ukraińców. Na Wołyniu, według wersji OUN,
Polacy „zginęli” - po prostu w jakichś
katastrofach lub innych sytuacjach, a zbrodni żadnych nie było, bo chcąc o nich
mówić prawdę, musi się stwierdzić jednoznacznie, że dokonała tego UPA,
- kłamstwo w Pawłokomie, głoszone przez
nacjonalistów z OUN, potwierdza jeszcze inny przemilczany fakt. Na tą
uroczystość przyjechał z Ameryki mieszkaniec tej wsi – Ukrainiec Petro Josyp
Poticzny (ur. 1930), który miał w 1945 roku 15 lat. Gdyby zabijano wówczas
kobiety z dziećmi, byłby zabity. On odszedł z matką, wyjechał na Ukrainę, a potem
za granicę i w Kolumbii ukończył wyższe
studia. Teraz jest honorowym profesorem Uniwersytetu Lwowskiego. To on był
fundatorem pomnika w Pawłokomie i na temat wydarzeń w niej napisał książkę pt.
„ Pawłokoma – historia seła 1441 – 1947”. W książce tej umieścił 366 nazwisk ludzi
z różnych okolic, różnych okresów i tych co umarli śmiercią naturalną na
Ukrainie. Ta lista celowo została sfałszowana w sprzyjającej sytuacji (wielkiej
przyjaźni Wiktora Juszczenki z Lechem Kaczyńskim), by wyolbrzymić skalę zbrodni
dokonanych na Ukraińcach przez Polaków.
Wszystkie więc nazwiska zapisane w jego książce to olbrzymi
fałsz historyczny, bo nikt ich nie weryfikował i nie sprawdzał. Rzecz jest
godna uwagi, że jako fundator pomnika, tak wspaniały gość z zagranicy,
profesor, mieszkaniec tej wsi i świadek wydarzeń, miał przygotowane wystąpienie
na piśmie i miał na tej uroczystości wygłosić je do mieszkańców Pawłokomy. Nie
wygłosił, bo mu odradzono. Raz, że tych mieszkańców nie było na uroczystości, a
dwa, że podważyłoby to dotychczasową wersję o zabijaniu dzieci, bo on przecież uszedł
ze wsi i jest żywy. W swojej książce pochwalił się i napisał, że należał w
Pawłokomie do UPA. Jeżeli więc jest to
prawda, że nawet 15 letnich brali do UPA, to oznacza to, ze wszyscy dorośli
musieli też być w UPA i oddział AK,
likwidując ich, miał dobre rozpoznanie. Obecność Petro Josypa Poticznego jest
najlepszym dowodem, że Oddział AK Krasek Ryszarda ps. „Pirat” nie zabijał
dzieci i kobiet. Ten upowiec wręczył swoją książkę prezydentowi Lechowi
Kaczyńskiemu, jako przyjacielowi Wiktora
Juszczenki i jego banderowskiej świty.
Sprawa szósta
W roku bieżącym przypadła 68 rocznica
zbrodni wołyńskich. Środowiska kresowe czyniły starania, by 11 lipca 2011 r. w
uroczystościach wziął udział Pan Prezydent Bronisław Komorowski, ale nie
wyraził na to zgody. Również propozycja objęcia patronatu nad 70 rocznicą,
przypadającą w 2013 roku, nie znalazła akceptacji. Zamiast uroczystości
proponowanych przez Kresowian, pełnoprawnych potomków pomordowanych na Wołyniu,
urzędnicy prezydenta oznajmili, że
prezydent nie będzie brał udziału
w takich uroczystościach, bo wraz z prezydentem Wiktorem Janukowyczem planują
zrobić jesienią 2011 roku „ prawdziwe pojednanie” Ukraińców i Polaków we wsiach: Ostrówki na Wołyniu i w Sahryniu w powiecie
hrubieszowskim.
W tym miejscu wypada powiedzieć głośno,
NIE KOMPROMITUJCIE POLSKI SZTUCZNYMI POJEDNANIAMI. O tym jakie „pojednania” już
były robione i jak kompromitująco one wyszły, pisałem. Teraz szykuje się
kolejne. Jakie?
Napisał o tym na swoim blogu 16.07.2011 r. pan
Józef Szczepańczyk z PSL.
„Obchody kolejnych rocznic
„rzezi wołyńskiej” organizowane są więc głównie bez mieszkańców dawnych Kresów
Wschodnich II RP i ich rodzin. Kresowianie apelują od lat o ustanowienie Dnia
Pamięci Męczeńskiej Kresowian i pomnik upamiętniający ofiary ukraińskich
nacjonalistów. W 2010r. PSL w odpowiedzi na apel Kresowian, zgłosił projekt
uchwały Sejmu o ustanowieniu takiego Dnia 11 lipca. Niestety, nie doszło do
głosowania nad nią, bo „ to temat nie wygodny politycznie”. Dziwi to, pisze pan
Józef Szczepańczyk , bo to tak, jakby przypomnienie o hitlerowskich obozach zagłady,
popsuło stosunki polsko – niemieckie.”
Dla Kresowian i wielu Polaków dotychczasowe
stanowiska ekip rządzących Polską i prezydentów, są dziwne, nie zrozumiałe i
wręcz pro banderowskie. O tym trzeba pisać i mówić wyraźnie. Dość milczenia w sprawie zbrodni
UPA, bowiem są to fakty, którym – wbrew banderowskiej teorii – zaprzeczyć się
nie da. W sprawie Jedwabnego i Katynia,
też mordów, ale o sto razy mniejszej skali, prezydenci angażowali się aktywnie,
są one bezustannie nagłaśniane, ustanowiono nawet Dzień „Żołnierzy Wyklętych” - jako święto, a w sprawie zbrodni OUN - UPA wszyscy umywają ręce i nie
chcą się angażować. Czyżby to był przypadek? Z pewnością NIE. To strach przed V
Kolumną OUN usadowioną na szczytach władzy i działania „agentów wpływu” działających w Polsce, bowiem w polityce nic
się nie dzieje przypadkowo. Gdybym w tej sytuacji spróbował szukać obcej
agentury, to raczej zastanawiałby się kto nim nie jest ?
Kolejne „sztuczne pojednanie” wymyślone
przez pro banderowskich polityków, w otoczeniu prezydenta Bronisława
Komorowskiego, planowano zorganizować jesienią 2011 roku w dwóch
miejscowościach:
- w Ostrówkach na Wołyniu, gdzie w wyniku
ekshumacji w 1992 r. odkryto 330
pomordowanych ofiar. W tej wsi oraz w Woli Ostrowieckiej, Jankowcach, Kątach i
innych wsiach, dnia 30 sierpnia 1943 r. sotnie UPA zamordowały około 1.500
osób. Mężczyzn zabijano lub spalono żywcem na miejscu, a kobiety i dzieci,
których nie zdołano w pośpiechu zabić (nadjeżdżali na odgłos strzałów Niemcy),
poprowadzono w nieznane. W 2011 r. dzięki nadludzkim wysiłkom dr Leona Popka z
Lublina, Kresowianina z tych okolic, odkryto pięć dalszych dołów, w
których uprowadzone osoby zostały
zakopane. Polska ekipa specjalistów 25 lipca b.r. rozpoczęła pracę nad
wydobyciem szczątków ofiar i ustalenie ilości pomordowanych kobiet i dzieci. Te
prace wymagają czasu i nie ma warunków na to, by w 2011 r. zorganizować tam
uroczystość, godną oddania należnego szacunku ofiarom zbrodni.
Wydumane „pojednanie” polsko –
ukraińskie, ma polegać na tym, że w Ostrówkach uroczystości mają odbyć się z udziałem
prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego
i Ukrainy Wiktora Janukowycza.
Rewanżem uroczystości w
Ostrówkach na Wołyniu, ma być wieś Sahryń na terenie Polski w powiecie
hrubieszowskim. W tej wsi w okresie okupacji stacjonował posterunek policji
ukraińskiej, grupa esesmanów z dywizji SS Galizjen i oddziały UPA tzw. „Kuszcze”, które dokonywały w okolicy
mordów na Polakach. Wywiad partyzancki
AK i BCh ustalił, że 16 marca 1944 r.te grupy SS-manów wraz z UPA planują
dokonać masowej rzezi ludności polskiej na wzór Huty Pieniackiej, gdzie 28 lutego 1944 r.
dokonano masowych mordów.
W tej sytuacji odziały AK
pod dowództwem por. Zenona Jachymka ps. „Wiktor” i oddział „Rysia” z BCh, pod dowództwem Bronisława Furmagi ps. „Liść”, postanowiły zapobiec
planom UPA. Po skoncentrowaniu swoich sił w dniach 9 -10 marca 1944 r. stoczyły kilkugodzinną walkę z siłami UPA, SS i
policji. Rzecz jasna, że w takiej walce płonęły domy i były liczne
ofiary wśród ludności cywilnej. Nie był to jednak przypadek.
Oddziały AK i Bch, by nie narażać ludności cywilnej stacjonowały w lasach, podczas gdy UPA
koncentrowała się we wsiach w zabudowaniach chłopskich. Siebie znacznie osłaniali
w walkach, ale ludność cywilna narażona był na duże straty. Bandy UPA i
posterunek w tej wsi zostały rozbite.
O odsłonięcie pomnika poległym w
Sahryniu czynił usilne starania jeszcze Wiktor
Juszczenko i uroczystość z udziałem
Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki miała się odbyć 8 września 2009 r. Nie
odbyła się , gdyż nacjonaliści ukraińscy zmienili samowolnie uzgodnione napisy
na tablicy. Dodali do niej nazwy trzech miejscowości i wstawili dodatkowo około
20 nazwisk członków UPA i policjantów, zabitych w walkach.
Jest więc rzeczą zrozumiałą, że
zamordowanych w Ostrówkach, Woli
Ostrowickiej, Jankowcach, Kątach i innych
wsiach przez UPA 30 sierpnia 1943 r. nie można w żadnym wypadku porównywać do poległych przypadkowo osób cywilnych w
Sahryniu. Ze strony pomordowanych w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i innych
wsiach, nie padł ani jeden strzał. To były osoby cywilne - bezbronne. W Sahryniu natomiast była
kilkugodzinna walka zbrojna, w której oprócz
ludności cywilnej poniosły też straty polskie oddziały partyzanckie.
Jeżeli więc na bazie tych miejscowości
prezydenci Polski i Ukrainy będą chcieli robić pojednanie, to będzie to kolejna
kompromitacja Polski, w której Kresowianie nie wezmą udziału i stanowczo już
teraz protestują.
Kresowianie i cały Naród Polski nie potrzebują żadnego
pojednania z Narodem Ukraińskim, bo nie walczyły ze sobą w czasie II wojny
światowej. Dostojnicy Państwa Polskiego muszą wreszcie zrozumieć i zejść z
obłoków na ziemię. Kresowianom nie chodzi o żadne „wydumane pojednanie” ( z kim
i po co?), a potrzebują, by rządzący Polską ( parlament i rząd) potępili sprawców okrutnych zbrodni: OUN, UPA i dywizję SS „Hałyczyna”, tj. garstkę
zwyrodniałych opryszków, których nie wolno utożsamiać z Narodem Ukraińskim. Chodzi
więc przede wszystkim o to, by:
a) Sejm III RP
uchwalił ustawę uznającą OUN –
UPA i SS „Hałyczyna” za organizacje zbrodnicze, potępił ich zbrodnie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej,
oraz zakazał propagowania ich nacjonalistycznych ideologii w Polsce,
b) Parlament Polski zwrócił się do Parlamentu Ukrainy o
podjęcie podobnych kroków i zapobiegł faszyzacji życia na Ukrainie przez
pogrobowców OUN - UPA i SS „Hałyczyna”,
działających obecnie pod skrzydłami faszystowskiej partii „Swoboda”,
c) Senat III RP uchylił swoją haniebną uchwałę z 3
sierpnia 1990 r. potępiającą operację wojskową „Wisła”, gdyż to dzięki niej przerwano bezkarne zabijanie ludności na
terenach południowo – wschodnich województw Polski,
d) sprawa wsi Ostrówki na Wołyniu, nie może być wypaczona
pośpiechem. Tam odkryto nowe doły, nazwane przez mieszkańców „Trupim polem”,
określającym skalę zbrodni. Trzeba przeprowadzić ekshumację szczątków ludzkich
na cmentarz, na którym lub obok powinien być wybudowany taki pomnik, który adekwatny
będzie do skali zbrodni. Powinny być wypisane nazwiska zamordowanych. Otoczenie
pomnika powinno być dostosowane do przyjmowania wycieczek pielgrzymek z Polski.
Po wykonaniu tych robót w 70 rocznicę ,tj. 30 sierpnia 2013 roku można by
dokonać odsłonięcia pomnika i zorganizować godną uroczystość z udziałem
prezydentów Polski i Ukrainy, przy licznym udziale Kresowian i miejscowych
mieszkańców.
e) w odniesieniu do Sahrynia, w żadnym wypadku w
odsłonięciu tam pomnika (już ustawionego), nie można planować uroczystości z
udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, gdyż oznaczałoby to oddanie hołdu
bandytom z UPA, policjantom i SS-manom, którzy polegli tam i to ich śmierć chcą
uczcić nacjonaliści z Ukrainy. Tam uroczystość powinna się odbyć na szczeblu
lokalnym – w uzgodnieniu z Radą Ochrony Walk i Męczeństwa.
f) zadośćuczynienie Kresowianom ich starań od lat,
znajdzie wyraz wówczas, jeżeli Rada miasta Warszawy wyznaczy w stolicy
odpowiednie miejsce na wybudowanie pomnika,
który na miarę powagi zagadnienia,
odda szacunek dla ofiar zbrodni i
pozostanie pamiątką dla pokoleń.
Sam
pochodzę z Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej Polski i przeżyłem to „Piekło
Wołyńskie”, jakie hordy OUN - UPA zgotowały tam Polakom. Od 67 lat mieszkam w
Polsce w jej obecnych granicach. Znam trochę życia z przed wojny, z okresu
okupacji sowieckiej, niemieckiej i powojennego okresu. Byłem naocznym świadkiem
wielu tragedii i wydarzeń. Z mojego pokolenia pozostała już nie liczna garstka
żyjących jeszcze. Przyznam się szczerze, że z ubolewaniem patrzę na to, co
dzieje się w Polsce na przestrzeni ostatnich 20 lat. Przed wojną, po 123 latach niewoli, mimo różnych
problemów, nastąpiła jakaś stabilność w ciągu zaledwie 20 lat. Po 1944 roku
było różnie, ale przez te 45 lat (pomimo kilkuletniej wojny domowej) budowano
kraj i wiadomo było kto rządzi Polską. Po 1989 r. 10 milionowa „Solidarność”
ogłosiła „wolną” Polskę i zapowiedziała dwa cuda, że „Japonie i Irlandie zrobimy z Polski”. Już nie
rzecz w tym, że z tej 10 milionowej solidarności mało co zostało i z obiecanek
nic nie wyszło, to twórcy tej „wolnej” Polski doprowadzili do sytuacji, że nie
wiadomo kto nią teraz rządzi. Różnych kanapowych partii i partyjek jest tyle,
co grzybów w lesie. Tylko nikt nie mówi, które są trujące, a społeczeństwo jest
tym karmione. Nie piszę tych słów bez przyczyny.
Jak bowiem pojąć sytuację, że Prezydent
III RP Bronisław Komorowski odmawia Kresowianom upamiętniać tragedię 200 tys.
ofiar i odmawia udziału w ich uroczystościach, a angażuje się w Jedwabnem,
gdzie nierozważna i agresywna grupka ludzi porwała się na życie mieszkających w
Jedwabnem Żydów ? Tą zbrodnią Pan
Prezydent obciąża cały naród Polski i kolejny raz przeprasza po Kwaśniewskim, który już to zrobił. I to
jest właśnie tragedia, gdy do muchy ustawia się armatę, a słonia nie dźga się
nawet igłą. Takie właśnie porównanie można odnieść do Jedwabnego i 200 tys.
ofiar OUN – UPA. Dziwne rzeczy się dzieją w naszym kraju i powiedzmy sobie szczerze, że
istnieje dosłowne lizodupstwo UPA, jeżeli Senat nie uchyla swojej uchwały z 3
sierpnia 1990 r., potępiającej operacje wojskową „Wisła”, a IPN zalicza
zbrodniarzy OUN - UPA do kategorii „osób represjonowanych w PRL z powodów
politycznych”, potępia swoich żołnierzy i obywateli, którzy z nimi walczyli.?! Prezydenci i rządy minionego 20-lecia, nie
uczynili nic w celu pojednania samych Polaków ze sobą i przysporzenia
autorytetu Polsce w świecie. Odwrotnie, naród został tak skłócony jak nigdy, a
Polska swoją polityką zagraniczną kompromituje się.
Popierany na oślep Wiktor Juszczenko
dał nam w hołdzie „bohaterów Ukrainy”,
Szuchewycza i Bandęrę, a misje „pokojowe” w Iraku i Afganistanie dały
nam miliardowe dziury w budżecie. Kraj w sposób zastraszający jest niszczony.
Dlatego też nie przypadkowo postawiłem pytanie. Kto Polską rządzi, jeżeli :
- Sejm III RP potępia swoich żołnierzy za to,
że w 1947 roku rozgromili bandy OUN –UPA i umożliwiły normalne życie mieszkańcom
wsi na tych terenach,
- IPN – zamiast ścigać zbrodniarzy OUN – UPA i
dokumentować ich zbrodnie, rehabilituje tych zbrodniarzy, zaliczając ich do :”osób
represjonowanych w PRL z powodów politycznych”, a ściga tych, którzy ujęli i sądzili
bandytów z OUN –UPA,
- za grupkę zabitych Żydów
w Jedwabnem szum na cały świat i
przepraszanie w imieniu Polaków przez prezydentów, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława
Komorowskiego, a o 200 tysiącach zamordowanych kresowian milczenie ze
wszystkich stron,
- bandytom z OUN – UPA postawiono w Polsce już
sporo pomników jako wzorowym „partyzantom” w walce z „komuną” w Polsce i o „Wolną
Ukrainę”, a ich bohaterstwo i heroizm polskie dzieci
poznawać będą w naszych szkołach za pośrednictwem „Tek Edukacyjnych IPN”
wciśniętych naszym szkołom, wbrew ich
woli, przez dr Grzegorza Motykę, członka
Rady IPN w Polsce,
- w kraju, gdzie jest
Prezydent i rząd z plejadą urzędników, odmawia
się udziału w tak ważnej sprawie jak uczczenie 200 tysięcy ofiar, że muszą je
urządzać na swój sposób sami, bez udziału prezydenta i przedstawicieli rządu, jakby
ich nie było. Taka sytuacja spotkała obecnie Kresowian.
Chwała i wielkie dzięki tym, którzy
Kresowianom przyszli z bezinteresowną pomocą. Dnia 10 lipca 2011 r. w Warszawie
ogłoszono Komunikat PSL i Kresowego Ruchu Patriotycznego, w którym czytamy, „…Pragnąc
godnie uczcić pamięć bestialsko pomordowanych około 200 tys. obywateli
polskich, powołuję Międzynarodowy Komitet Honorowy obchodów 70 rocznicy apogeum
ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów w latach 1939 – 1947. Na
czele Komitetu Honorowego stanął wicepremier RP Pan Waldemar Pawlak. Patronami
obchodów zostali Zygmunt Jan Rumel i Wiktor Poliszczuk. Uroczystości rocznicowe
będą się odbywać pod hasłem POLSKA – UKRAINA – PRZYJAŹŃ PARTNERSTWO, OUN - UPA
HAŃBA I POTĘPIENE…”.
Komunikat podpisali:
- Przewodniczący Komitetu
Organizacyjnego Obchodów Jarosław Kalinowski,
- Przewodniczący Komitetu
Ruchu Kresowego Jan Nowiński.
Komitet honorowy składa się z wybitnych 32
osobistości, który zatwierdził Program
pt. „Założenia ideowo – programowe Międzynarodowego Komitetu Honorowego
obchodów 70 Rocznicy Apogeum ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich
szowinistów w latach 1939 – 1947.”
4 września 2011 r. z udziałem miejscowych władz
miejskich i wojewódzkich Wrocławia, odbyło się otwarcie Kaplicy Kresowian we Wrocławiu, połączone
z konferencją na temat jej powstania.
Przykro
o tym pisać, że tak się to dzieje w Polsce, ale to są fakty ,którym zaprzeczyć
nie można. Dlatego w zupełności podzielam zdanie znanego publicysty Pana Rafała
Ziemkiewicza, który w swoim artykule „ O wyższość PRL nad III RP” tak napisał, „…Herrendum
stanowi jednak to, że jesteśmy jedynym państwem na świecie, którego polityczne
i intelektualne elity zachowują się właśnie tak, jak ten facet z kawału ( pytał lekarza, co zrobić by jego
żonie nigdy nie przeszedł kompleks
niższości), że ze wszystkich sił pracują nad wtrąceniem swego narodu w jeszcze
większe kompleksy, jeszcze głębszym obniżeniem mu i tak chorobliwie niskiej
samooceny oraz dogłębnym jego
poniżeniem. To naprawdę fenomen na światową skalę. We wszystkich
państwach świata władza publiczna , by ograniczyć się tylko do niej, za swój
oczywisty obowiązek uważa coś wręcz przeciwnego: umacnianie poczucia godności i
dumy swojego narodu. Często nawet kosztem prawdy”. Jak to jest u nas wszyscy
widzą.
Pan Redaktor Rafał Ziemkiewicz nie
zapomniał też o tragedii Wołynia w Dniu Święta Zmarłych. Wielkie dzięki Panu od
Kresowian za to. W Nr 39 tygodnika „Uważam Rze” ( 31.10 2011 – 06.11.2011 r.),
napisał piękny artykuł pod tytułem Niechciana
historia – podkreślając, że „Pamięć o okrutnie pomordowanych Polakach z
Wołynia uznawana jest przez główne media i polityków za skrajnie niewygodną.” Jest w tymże numerze obszerny wywiad Pana
Redaktora Piotra Zychowicza z Panią Ewą Siemaszko, na temat zbrodni UPA i ich
przemilczania. Pani Ewa Siemaszko jest znaną autorką w wraz z ojcem Władysławem,
dwutomowej monografii „ Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na
ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945.”
W
artykule swoim, by przedstawić bezsensowne dotychczasowe „pojednania” polsko –
ukraińskie, organizowane przez prezydentów Polski i Ukrainy, opisałem ten
problem w szerszym zakresie, by zrozumieć można było błędy i nierealną politykę
w jej założeniach. Sprawy Kresowian nie rozwiąże się bez ich udziału i ich pomijaniem, bo doradcy dotychczasowi w
tych sprawach nie kierowali się interesem Polski lub Ukrainy, a realizowali
zbrodniczą uchwałę OUN z 22 czerwca 1990 r. i o tym nie wolno zapominać.
Szukajmy przyjaźni u przyjaciół i
szanujmy ich, a nie hołdujmy znanym nam
wrogom i nie upokarzajmy się przed nimi.
Mjr
Łukasz Kuźmicz