czwartek, 26 stycznia 2012

ZAMIAST PRAWA NIENAWIŚĆ


Szanowni Państwo, Szanowni Internauci.

     Często teraz w środkach masowego przekazu padają, z ust Prezydenta Polski Pana Bronisława Komorowskiego oraz polityków różnych ugrupowań, apele  o zaprzestaniu wysuwania różnych roszczeń, o spokój, o poszanowanie innych osób, prawa i o  wzajemną tolerancję, w imię wspólnego dobra - dla wszystkich.
Tak to w zasadzie wygląda przy okazji świąt, obchodów różnych rocznic i oficjalnych wystąpień przedstawicieli władz i szefów ugrupowań politycznych. Na co dzień sprawy te wyglądają niestety tak, jak je widzimy: brzydko i żenująco. Zamiast tolerancji, zrozumienia innych i dochodzenia do prawdy, argumentami stają się pomówienia, obelgi i fałszowanie w niespotykany sposób najnowszej historii naszego kraju. Drogę do prawdy zastępuje nienawiść i zemsta do wszystkiego, co było dokonane w okresie powojennym , nazywanym PRL-em, a dotyczącym okresu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – państwa uznanego przez największe mocarstwa świata i Organizację Narodów Zjednoczonych, której była członkiem od 1945 roku !
    
       Nikt dzisiaj nie neguje faktu, że w latach od 1944 do 1990 r. było różnie.
Nie było takiej suwerenności jak byśmy tego chcieli i wiadomo dlaczego, były niesłuszne aresztowania, represje, nie zawsze uzasadnione surowe wyroki za działalność polityczną, czy jak to się obecnie nazywa -  podziemną. Wszystkie te sprawy dostatecznie zostały opisane w różnych opracowaniach, wspomnieniach, wywiadach. I to jest prawidłowy kierunek. Należy upamiętniać historię przeszłości, utrwalać i zachować w pamięci najnowszą historię Polski. Trzeba jednak pamiętać, że na wiele spraw z przeszłości nie mieliśmy i nie mogliśmy mięć żadnego wpływu. To był określony i specyficzny okres historyczny – inne prawa, inne wymagania, inny czas. Obecnie amatorzy i historycy, piszący o tym okresie, nie biorą tego pod uwagę naginając historię do dzisiejszej sytuacji politycznej, co jest bardzo szkodliwe i wprowadza na długie lata niepotrzebny zamęt. Jak pouczał, znany z czasu wojny polityk brytyjski, Winston Churchil,  „Nie można teraźniejszością oceniać przeszłości, bo zagubimy przyszłość”.
      
W Polsce nad tymi sprawami nikt się nie zastanawia. Po powołaniu Instytutu Pamięci Narodowej , utworzeniu pionów:  Edukacyjnego i Komisji do Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, które przyjęły w całości wszystkie archiwa jawne i tajne służb : UB, SB, MO, MSW, KBW, WOP i Informacji Wojska Polskiego – niedostępne obecnie dla innych osób i służb – sprawy nabrały odwrotnego kierunku niż się spodziewano. Zamiast szukanie prawdy i rozstrzyganie spraw zgodnie z prawem, górę wzięły nienawiść i zemsta. Mnie jako kresowianinowi z Wołynia, który doznał od ukraińskiej UPA wiele krzywd i utratę życia krewnych, jak również innym pokrzywdzonym, wydawało się, że przynajmniej wyjaśnione zostaną należycie wszystkie zbrodnie OUN - UPA popełnione na terenie Polski, a szczególnie w byłym województwie rzeszowskim, gdzie było najwięcej morderstw, grabieży mienia i palenia wsi przez sotnie UPA. Ze swojej strony – to co mogłem i do czego miałem dostęp – opisałem w  swojej książce, prezentowanej na stronie www.kuzmicz.pl . To nie daje jednak pełnego obrazu dokonanych zniszczeń i nadzieją było to, że historycy z IPN należycie udokumentują zbrodnie OUN – UPA na naszym terenie.
     
Niestety, przykro o tym pisać, ale jest to smutna prawda. Zamiast wyjaśniania  zbrodni OUN – UPA, dokonanych na Polakach, IPN z pełną świadomością i kompromitacją dla Polaków i Polski, wszystkich bandytów z OUN – UPA zrehabilitował i zaliczył ich do osób REPRESJONOWANYCH W PRL  Z POWODÓW POLITYCZNYCH !, wystawiając dla każdego skazanego przez Sądy Wojskowe bandytę za zbrodnię KWESTIONARIUSZ OSOBY REPRESJONOWNEJ. Stałem się więc sprawcą, który niesłusznie represjonował morderców Polaków z OUN – UPA.

       IPN  w Rzeszowie  założył przeciwko mnie sprawę:  Sygn. 22/10/Zk, w której oskarża mnie, że popełniłem 197 ZBRODNI KOMUNISTYCZNYCH powiązanych z ludobójstwem. Gdy doliczy się do tego moje walki z UPA, to tych zbrodni będzie znacznie więcej.

      W taki oto sposób fałszowana  jest obecnie historia Polski i ściga się nie bandytów, którzy mordowali Polaków, a tych którzy przeciwko nim walczyli.
Na dalszych stronach będę Państwu przedstawiał fakty, jak ze zmyślonych urojeń „amatorów” historii i ludzi z tytułami historyków, tworzy się „prawdy” służące pokoleniom jako źródła „prawdziwej historii”. Rozważmy więc:


CZY WALKA  Z OUN – UPA W POLSCE  BYŁA SŁUSZNA CZY NIEPOTRZEBNA

      Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN),  przed utworzeniem na Wołyniu Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) jako siły zbrojnej, utworzyła strukturę administracyjną przyszłego państwa ukraińskiego, jak również wojskową, do realizacji nakreślonych celów. Do struktury tej włączone zostały
też tereny, które po wojnie stanowiły województwo lubelskie i rzeszowskie .
Na tych terenach utworzyli trzy okręgi administracyjne numerowane kolejno: Okręg nr I, II i III. Pod względem struktury wojskowej, cały teren podporządkowany został Okręgowi Wojskowemu „SIAN”, podzielonemu odpowiednio do okręgów, na trzy odcinki taktyczne: „ŁEMKO”, ”BASTION”  i  „DANILIW” . Obejmowało to obszar  od  Nowego Sącza, poprzez Ustrzyki Dolne, Przemyśl,  Lubaczów, Hrubieszów i Chełm, aż do Włodawy włącznie. Cały ten obszar nazwano „Zakierzońskim” krajem Ukrainy, który planowano oderwać od  Polski siłą. W tym celu utworzono w Polsce kurenie  i sotnie UPA,  a część przerzucono do Polski z Wołynia i województwa lwowskiego, dobrze wyszkolone i wyposażone jeszcze w okresie okupacji przez okupanta niemieckiego.

      Dokonane ważniejsze napady na ówczesne posterunki Milicji Obywatelskiej, strażnice Wojsk Ochrony Pogranicza, wymordowanie ich załóg i niektóre napady na ludność cywilną, opisałem w swojej książce ZBRODNIE BEZ KARY.

      Zbrodnie OUN – UPA , dokonane na terenie Wołynia i w Małopolsce Wschodniej, zostały potwierdzone w sposób niepodważany pracami takich autorów  jak Ewa i Władysław Siemaszko, Lucyna Kulińska, Leon Popek, Czesław  Piotrowski,  A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Bolesław Prus i wielu  innych. W świetle tych dokumentów i dowodów, kieruję pytanie do kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej:

a)     czy Wojsko Polskie, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego, Milicja Obywatelska, Wojska Ochrony Pogranicza  i administracja  państwowa, miały obowiązek zwalczać bandy UPA, czy też oddać  im bez walki  terytorium, nazwane przez nich „Zakierzońskim” krajem ?!

b)    czy gdyby zamiast PRL był w Polsce w tym czasie emigracyjny rząd londyński, to oddałby te tereny i nie walczyłby z UPA, czy zrobiłby to samo co rząd PRL ?

c)     czy przesiedlenie około 150 tysięcy ludności pochodzenia ukraińskiego na Ziemie Zachodnie  Północne, w warunkach na te czasy najbardziej możliwszych ( pociągami, pod ochroną i opieką lekarska ), do lepszych gospodarstw i na lepsze ziemie, jest adekwatne do okrutnych mordów, dokonanych przez OUN – UPA na około 200 tysiącach Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej od 1943 roku do 1947 roku ?


            OPERACJA WOJSKOWA  „WISŁA” PRZECIWKO UPA I JEJ OCENA

      Akcje zbrojne, dokonane przez UPA zimą 1946 i 1947 roku na posterunki Milicji Obywatelskiej na wschodnich terenach ówczesnego województwa rzeszowskiego i strażnice Wojsk Ochrony Pogranicza na granicy południowej, spowodowały, że siedziby części  tych jednostek spalono, a załogi  zamordowano. Polaków na opanowanych terenach mordowano, a ludność narodowości ukraińskiej terrorem zmuszano do współpracy, pełnego zaopatrywania band UPA w żywność i odzież według z góry wyznaczonych kontyngentów. Wszystkie te wrogie działania OUN – UPA przeciwko Polsce były powodem, podjęcia przez Rząd decyzji o ostatecznym rozprawieniu się z tą zbrodniczą działalnością. Likwidacja, tak dobrze wyszkolonych i uzbrojonych band UPA,  była niemożliwa bez przesiedlenia z terenów objętych walkami ludności cywilnej. Dzisiejsze spekulacje obrońców UPA, że można ją było zlikwidować bez wysiedlenia ludności, są pozbawione logiki i świadczą tylko o braku wiedzy na temat walki z takimi bandami.

      Operację wojskową  „Wisła” przeprowadzono od 25 kwietnia do 30 lipca 1947 roku. W jej wyniku ludność cywilną przesiedlono, w najbardziej możliwych warunkach owego czasu, na Ziemie Północne i Zachodnie transportem kolejowym, udzielono pomocy finansowej i przydzielono lepsze gospodarstwa niż mieli poprzednio.

I to jest ta różnica między rzezią Wołyńską,  a akcją „Wisła” , której nie chce lub nie może zrozumieć wychowanek IPN dr Grzegorz Motyka, porównując rzeź Wołyńską do akcji „Wisła” w wydanej przez niego w marcu 2011 r. książce, pod tytułem:  ”Od rzezi Wołyńskiej do akcji „Wisła”. Na Wołyniu mordowano każdego żywego i w łonie matek, a tu przesiedlono,  dano warunki do życia, oświaty i rozwoju.

       Po dokonanych w 1989 roku przemianach ustrojowych w Polsce, rozbita w 1954 roku przez organa bezpieczeństwa OUN w Polsce, natychmiast odrodziła się w nowym składzie. Od razu, bo już 22 czerwca 1990 r., wydaje super tajną uchwałę ( 60 stron maszynopisu), w której poucza jak na obecnym etapie oczyścić UPA ze zbrodni i w jakim kierunku prowadzić  działania oficjalne i zakamuflowane. (Pełny tekst tajnej uchwały OUN z 22.06.1990 r. zamieszczony został na blogu : lukaszkuzmicz.blogspot.com w październiku 2010 r.)

        SENAT III  RP REALIZATOREM UCHWAŁY OUN Z 22 CZERWCA 1990 R.

      Tajna uchwała OUN przeciwko Polsce, podjęta została 22 czerwca 1990 r.,        a jak zachowują się senatorowie III Rzeczpospolitej Polskiej w tym czasie. Wstyd pisać. W euforii zwycięstwa „Solidarności”, odwracają się plecami do znienawidzonej przez nich PRL i realizują, jako pierwsi,  tajną uchwałę OUN z 22 czerwca 1990 r. skierowaną  przeciwko Polsce i Polakom.  3 sierpnia 1990 roku Senat RP podejmuje haniebną dla Polski uchwałę, w której potępia akcję „Wisła”. Oto jej treść:

                                                „Uchwała
                               Senatu Rzeczypospolitej Polskiej
                    z dnia 3 sierpnia 1990 r. w sprawie akcji „Wisła”.
     Zmiany społeczne i polityczne dokonujące się u nas i w sąsiednich krajach stawiają przed nami nowe wyzwania. Ze względu na obecność ludności ukraińskiej w Polsce szczególnego znaczenia nabiera wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie Polaków i Ukraińców.
      Różnie przeplatały się losy obu narodów w ciągu dziejów. Polacy i Ukraińcy nie tylko pracowali razem i żyli obok siebie jako sąsiedzi, ale również łączyli się często w tych samych rodzinach. Jednak obok zgodnego współżycia, wiele było wzajemnych krzywd i niechęci. Była nienawiść, a nawet przelana krew. Ta przeszłość obciąża nasze stosunki. Tę przeszłość trzeba przezwyciężyć.
      Pragnąc pojednania dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle prawdy. W szczególności wymaga to ujawnienia bolesnych wydarzeń, które zdarzały się w kresie powojennym w naszej wspólnej Ojczyźnie.
      Jednym z nich była wojskowa  „akcja Wisła”, którą na mocy uchwały Prezydium Rady Ministrów z dnia 24 kwietnia 1947 roku przeprowadzono  w południowej i środkowo – wschodniej części Polski.
      Komunistyczne władze przystępując do likwidacji oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonały wówczas przymusowych przesiedleń ludności w większości ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono z rodzinnych miejsc około 150 tysięcy osób, pozbawiając je majątku, siedzib i świątyń. Przez wiele lat uniemożliwiano im, a potem utrudniano powroty.
     Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję „Wisła”, w której zastosowano – właściwą dla systemów totalitarnych - zasadę odpowiedzialności zbiorowej.
     Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by naprawione zostały – na ile to możliwe – krzywdy powstałe w wyniku tej akcji”

(Stenogram z 30 posiedzenia Senatu w  dniu 5 sierpnia 1990 r. NA RUBIEŻY Nr 88/2006 r. str.1 i 2).
      Jak do tego doszło?
     Otóż …” Głównym inicjatorem podjęcia jednostronnej uchwały Senatu w sprawie potępienia akcji „Wisła”,  był aktywny działacz „Solidarności” narodowości ukraińskiej, uchodzący w tym czasie za Polaka, prof. Roman Duda z Uniwersytetu Wrocławskiego. Poparł go w swoim wystąpieniu drugi senator narodowości ukraińskiej Mieczysław Trochimiuk z Podlasia. (-) Kolejnego poparcia udzielił senator Andrzej Wielowiejski, któremu ślepa nienawiść do systemu ustrojowego PRL i osobiste doznane krzywdy od tego ustroju, przesłoniły realizm myślenia i poparł banderowsko – ounowski projekt uchwały potępiający operację „Wisła”.”(NA RUBIEŻY Nr 88/2006, str. 2).

      Za uchwałą, na obecnych tego dnia 55 senatorów, głosowało 49 senatorów w tym Lech Kaczyński, 4 było przeciwnych i 2 wstrzymało się od głosu. Podjęto haniebną jednostronną uchwałę kompromitującą 49 senatorów i Senat Rzeczpospolitej.  Mimo protestów w tej sprawie Kresowian, Senat III RP do tej pory nie uchylił tej haniebnej uchwały i obowiązuje ona do dziś, ze wszystkimi następstwami.

        Skoro więc Senat III RP jest tak wyrozumiały dla UPA i uważa, że ta uchwała jest słuszna, to nic nie stoi panowie senatorowie na przeszkodzie, by podjąć następną uchwałę  o oddaniu  ziem Podkarpacia Ukrainie, na których walczyła UPA,( domagają się tego już teraz nacjonaliści z partii „Swoboda” we Lwowie),  a wówczas nabierze sensu uchwała potępiająca akcję „Wisła”. Dla walczących z OUN i UPA , a pohańbionych tą uchwałą Senatu, będzie bardziej zrozumiałym dlaczego Wojsko Polskie nazwano „związkiem przestępczym” – dowodzonym przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego.      

                                         
                                                                    Mjr  Łukasz Kuźmicz

poniedziałek, 16 stycznia 2012

ZBRODNIA WOŁYŃSKA WOŁA O PAMIĘĆ RZĄDZĄCYCH POLSKĄ


 Od wielu lat środowiska kresowe, rodziny i potomkowie pomordowanych przodków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej domagają się, by Sejm RP i rząd, zajęły wyraźne i zdecydowane stanowisko w sprawie  zbrodni OUN – UPA.
Po przyjęciu w 1991 r. całkowicie władzy w Polsce przez „Solidarność”  i po uznaniu przez Polskę niepodległości Ukrainy (parlament polski jako pierwszy uznał jej  niepodległość) wydawało się, że sprawy zbrodni na Wołyniu nareszcie zostaną ujawnione, a zbrodnie potępione.

     W dniach 17 – 22.08.1992 r. na terenie kołchozów Równo i Połapy w powiecie lubomelskim na Wołyniu, gdzie były kiedyś polskie wsie, a teraz pola   i pastwiska, 24 osobowa grupa z Polski dokonała ekshumacji z dwóch dołów w byłych wsiach Ostrówki  i  Wola Ostrowiecka 330 ofiar mordów UPA. Dokładnie w 49 rocznicę tego mordu – 30 .08.1992 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe. Władze polskie reprezentowali, prof. Alicja Grześkowiak – marszałek Senatu, Zygmunt Mogiła – Lisowski – poseł, prof. Jerzy Pietrzak – dyrektor gabinetu marszałka Senatu, Eugeniusz Witkowski – senator, Henryk Czarnecki – senator, Henryk Litwin – konsul RP we Lwowie i Leszek Burakowski – wojewoda chełmski. Władze ukraińskie reprezentowali:  Wołodymyr M. Sklańczuk – pełnomocnik prezydenta Ukrainy, Jurij  S. Lenartowicz – wicewojewoda wołyński, Borys  P. Kłymczuk – przewodniczący Wojewódzkiej Rady Wołynia, Aleksander P. Pryć – wójt z Równa i dyrektor kołchozu Kuc. Obecni byli przedstawiciele Kościoła rzymsko – katolickiego w Polsce: ks. abp Bolesław Pylak, ks. prałat Kazimierz Bownik, ks. prałat Marian Chmielewski i ks. Marek Gmitrzuk – proboszcz z Lubomla. W uroczystości licznie uczestniczyli środowiska 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej w osobie por. Persza i mgr  Władysława Siemaszko oraz mgr inż. Szczepan Siekierka – przewodniczący  Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Nadbużański  Oddział Straży Granicznej reprezentował kpt. Jan Markowski – zastępca Komendanta. Była też ponad 300 osobowa pielgrzymka kresowian z całej Polski. Przebieg uroczystości i  pracę podczas ekshumacji opisał dokładnie w kwartalniku Na Rubieży Nr 2/93 pan dr Leon Popek, historyk IPN z Lublina w art. „Wołyński Cmentarz w Ostrówkach.”

     O rozmiarze tych zbrodni  mówił wyraźnie pierwszy prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk:
„ Nie ukrywamy i nie przemilczamy. W czasie drugiej wojny światowej ukraińscy szowiniści zabili około pół miliona polaków na Kresach Wschodnich przedwojennej Polski. Również przez kilka lat po wojnie, płonęły polskie wsie      i ginęli ludzie. Szowinizm ukraiński, to wrzód na zdrowym ciele ukraińskiego narodu, to wrzód naszego sumienia względem narodu polskiego.”

     Nie jestem chirurgiem i nie znam się na wrzodach ale wiem dobrze, że wrzód ze zdrowego ciała powinien być usunięty. Pozostawiony rozkłada i niszczy ciało tak, jak obecnie niszczy Ukrainę wrzód zwany OUN- UPA, hodowany na odżywce pod nazwą „Swoboda.”

      Po ekshumacji w Ostrówkach, rysowała się u kresowian nadzieja na normalność w załatwianiu bolesnych spraw. Było to niestety, tylko marzenie       i złudzenie. Po tych uroczystościach mgr inż. Szczepan Siekierka w artykule „Refleksje – łyżka dziegciu” ( Na Rubieży Nr 2/93,str.27) napisał:

„ Sprawy tej (ekshumacji – ŁK) nie podjęły ani czynniki rządowe, ani prezydent (Lech Wałęsa 22.12.1990 – 22.12.1995 – ŁK), ani nawet Sejm i Senat. Ten ostatni w poprzedniej kadencji bił się w nasze piersi za akcję „Wisła”, dzięki której notabene udało się zakończyć zbrodniczą działalność tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii. Po drugie. Przez cały czas trwania ekshumacji zwłok przez blisko dwa tygodnie , środki masowego przekazu bądź całkowicie milczały, bądź z nadmierną powściągliwością o tym fakcie wspominały, lub też robiły to tak, aby formalności stało się zadość.

    Milczenie o tej zbrodni polskiej strony bardzo szybko wykorzystali nacjonaliści z OUN - UPA. Ich poczynania w takim momencie nie tylko zasmuciły, ale budziły najwyższą pogardę u Polaków. Za pośrednictwem Wołyńskiej Obwodowej Administracji w Łucku, będącej w rękach OUN, wystosowali oni list do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie z żądaniem unieważnienia wyroków wydanych na zbrodniarzy z OUN - UPA przez Wojskowe Sądy w Polsce i uznania ich za ofiary represji stalinowskich, zrehabilitowania ich, a nawet przyznania uprawnień kombatanckich. Uprawnień  kombatanckich, co prawda nie przyznano im w Polsce, ale tych zbrodniarzy IPN (Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu)  zrehabilitował i zaliczył ich do osób „Represjonowanych w PRL ze względów politycznych.”

     Tak więc, na samym początku powstania wolnej Polski i wolnej Ukrainy, sprawy nie poszły we właściwym kierunku, a po myśli zwolenników OUN – UPA. Prawica polska w euforii zwycięstwa  „Solidarności” znalazła wroga Polaków nie w nacjonalizmie ukraińskim, torującym sobie drogę do władzy siekierami i widłami w rękach UPA, a głównym wrogiem stał się sowiecki okupant i polski „komunizm”. Przyjacielem  w walce z ZSRR i PRL, jako wspólnych wrogów, działacze  solidarnościowi upatrzyli sobie OUN- UPA.

      Lata 1990 – 1992 w Polsce i na Ukrainie, był to okres decydujący o dalszym rozwoju stosunków między Polską a Ukrainą. Gdyby kurs polityków  rządzących wówczas Polską i Ukrainą poszedł w kierunku potępienia zbrodni OUN - UPA na Wołyniu i ułożenia przyjaznych stosunków z sąsiadami (przede wszystkim Rosją, Polską i Białorusią), sytuacja wzajemnych stosunków miałaby dzisiaj zupełnie inny obraz. Śpiączkę polskich polityków i polityczny letarg, albo wpływy obcej agentury, skrzętnie wykorzystali nacjonaliści z OUN w myśl Dekalogu Dmytra Doncowa  „NACJONALIZM”, którego pkt. 8 brzmi : „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował wroga Twojej Nacji.”  Punkt 10:  „ Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego.”

      Polskie elity solidarnościowe, które dorwały się do władzy w Polsce, przegapiły w przyszłych stosunkach z Ukrainą kilka bardzo istotnych spraw, które mszczą się i trwają do dziś. Oto niektóre z nich.

Sprawa pierwsza.
      Nie zwróciły uwagi i zlekceważyły tajną uchwałę OUN z 22 czerwca 1990r.,  w której bardzo szczegółowo nakreślono dla nacjonalistów zadania, jak mają postępować na określonym etapie doby obecnej. Napisano w niej bez ogródek:

„Należy urabiać polską opinię publiczną ( również na obczyźnie) za pośrednictwem polskich organizacji i będących w polskich rękach środków informacji. Kupować audycje w polskim radiu i telewizji oraz miejsca w polskich gazetach, wchodzić do kolegiów  redakcyjnych polskich zespołów, (…) a tam, gdzie to najbardziej celowe nie żałować   środków z Funduszu Wyzwolenia Ukrainy.(…) Najlepiej to robić piórem samych Polaków, wśród których znajdą się osoby sprzedajne.(…) Eliminować wszelkie Polskie próby zmierzające do potępienia UPA za rzekome znęcanie się nad Polakami, ale przeciwnie, brała ich w bronę przed hitlerowcami i bolszewikami. Polacy też byli w UPA. Mordy, którym zaprzeczyć nie można, były dziełem sowieckiej partyzantki lub luźnych band, z którymi UPA nie miała nic wspólnego. (…) Zależy nam na osłabieniu wewnętrznym i międzynarodowym Polski, na tym, żeby w Polsce istniała słaba służba bezpieczeństwa, a w niej ludzie nam życzliwi, słaby kontrwywiad , nieliczna armia.”
       Tych zaleceń jest znacznie więcej na tej 60 stronnicowej uchwale i nasi politycy powinni wiedzieć, dlaczego tak szybko rozbito służby kontrwywiadu       i wywiadu po PRL.

      Gdy więc porównamy to, co w Polsce od 1990 roku dzieje się w stosunkach polsko – ukraińskich, na najwyższych szczytach władzy  i na działalność mniejszości ukraińskiej w Polsce, to widać wyraźnie, jakbyśmy tego nie rozpatrywali, że jest to konsekwentna realizacja tej tajnej uchwały. I nie ważne, czy świadomie  czy nieświadomie, ale fakt jest faktem, że zalecenia uchwały są realizowane.

Sprawa druga.
      Emigracja i diaspora. W okresie II wojny światowej na służbie hitlerowskich Niemiec, w  różnych formacjach wojskowych i pomocniczych na terenie Polski, Niemiec, Danii, Belgii i Holandii znajdowało się około 220 tysięcy osób narodowości ukraińskiej, w tym dywizja SS „Hałyczyna”. Dlatego powinno się zdawać sobie sprawę, że nacjonalizmu ukraińskiego, mniejszości ukraińskiej  w Polsce i stosunków polsko – ukraińskich na szczeblu państwowym, nie można sprowadzać tylko do naszych wewnętrznych spraw i ograniczać ich np. do operacji wojskowej „Wisła”, Jaworzna i wydumanych „krzywd” , doznanych rzekomo w czasie przesiedlania ludności ukraińskiej z terenów wschodnich Polski na Ziemie Zachodnie i Północne.

      Należy pamiętać o tym, że w krajach zachodnich: Niemcy, Anglia, Austria, Kanada, USA, Argentyna, Brazylia i innych krajach, istnieje ponad 12 milionowa emigracja ukraińska. Są tam potomkowie starej emigracji z czasów wyprawy Semena Petlury na Kijów, którzy po przegranej wojnie uciekli na zachód. Ponad 20 tys. nacjonalistów ukraińskich uciekło z ZSRR i Ukrainy radzieckiej w latach 1939 – 1941 w oparciu o umowę ZSRR z Niemcami z 5 września 1940 r. dotyczącą wymiany kolonistów niemieckich i ludności.

       Jeszcze przed 1939 rokiem i przed realizacją planu „Barbarossa”, tj. agresji na ZSRR w dniu 22.06.1941 r. wielu nacjonalistów ukraińskich ukończyło szkoły dywersyjne w ośrodkach wywiadowczych Abwehry. Przypomnę tylko kilku z nich:
-  Łytwynczuk Iwan, agent niemieckiego wywiadu wojskowego ps. „Klir”, przed 1939 r. ukończył dywersyjno -  wywiadowczą szkołę w Berlinie. W UPA na Wołyniu występował pod ps.  „Dubowyj”  i  był dowódcą Północnego Okręgu Wojskowego – OW I „Zahrawa”,

- Stelmaszczuk Jurij, agent wywiadu niemieckiego o ps. „Nord IV”, przed wojną ukończył szkołę dywersyjno – wywiadowczą w Brandenburgu. Na Wołyń zrzucony został z samolotu przez wywiad niemiecki. W UPA na Wołyniu występował pod ps. „Rudyj”  i był dowódcą Północno -  Zachodniego Okręgu Wojskowego – OW III  „Turiw”,

- Worobiej Teodor, agent niemieckiego wywiadu wojskowego o ps. ”Wołyniec”.  W 1940 r. ukończył szkołę dywersyjną w Zakopanem. W UPA w rejonie Żytomierza występował pod ps. „Wereszczak”  i  był dowódcą Wschodniego Okręgu Wojskowego – OW IV  „Tiutiunyk”.

     Do tych, którzy po zakończeniu II wojny światowej odegrali znaczącą rolę opiekuńczą nad zbrodniarzami z dywizji SS „Hałyczyna” i pozostałymi formacjami na służbie Niemiec hitlerowskich, należeli:

-  gen. Szandruk Paweł, twórca tej dywizji, którego gen. Władysław Anders w 1965 roku odznaczył polskim orderem  Virtuti Militari V klasy, licząc z pewnością na udział jego esesmanów w trzeciej wojnie światowej przeciwko ZSRR, za którą tak tęsknił rząd emigracyjny w Londynie i tą nadzieją podtrzymywał w kraju podległe mu oddziały zbrojne,

-  drugim i nie ostatnim, był Iwan Hrynioch, kapelan batalionu „Nachtigall”,      w 1985 roku prof. Uniwersytetu Katolickiego w Rzymie.

      Po ogłoszeniu przez Ukrainę niepodległości (24 sierpień 1991), powróciło tam bardzo dużo aktywnych działaczy emigracyjnych z olbrzymim kapitałem zwanym Funduszem Wyzwolenia Ukrainy, gromadzonym od wielu lat przez nacjonalistów, by zdobyć władzę na Ukrainie. Gdy w wyborach 21 listopada 2004r. na funkcję prezydenta Ukrainy  wybrany został  Wiktor Janukowycz, ta właśnie emigracyjna  kadra OUN  (przybyła z zagranicy) bardzo sprawnie zorganizowała PUCZ, trwający od 21.11.2004 r. do  23.01.2005 r., nazwany przyjemną dla ucha nazwą  „Rewolucja pomarańczowa”. Wyboru Wiktora Janukowycza nie uznał oficjalnie z ramienia Polski Aleksander Kwaśniewski, a za nim Unia Europejska. Pól namiotowych, blokady urzędów państwowych w Kijowie, polowych kuchni, darmowych posiłków i datków na każdego łebka „pomarańczowego” po 50 hrywien do kieszeni, nie będę wyliczał, bo sprawa na ogół jest znana. Chodziło o to, że wybory będą tylko wówczas „demokratyczne”   gdy prezydentem zostanie Wiktor Juszczenko. W tej sytuacji 3.12.2004 r. Ukraiński Sąd Najwyższy  wydaje decyzję , by odbyła się druga tura wyborów. Odbyła się ona 23.01.2005 r. i już „demokratycznie” wybory  wygrał oczywiście  Wiktor Juszczenko. Z Polski na Ukrainę pojechało około 10 tys. rzekomych „wolontariuszy”, a w rzeczywistości przedstawiciele mniejszości ukraińskiej       w Polsce. Płótno na pomarańczowe kokardy, też w belach wożone było z Polski  na Ukrainę, bo tam go zabrakło.

       Dla wielu osób na Ukrainie i w Polsce nie bardzo było wiadomo, dlaczego taki nikomu nie znany księgowy z Tarnopola Wiktor Juszczenko,  typowany jest na prezydenta Ukrainy?  Kadra OUN,  rozgrywająca tą kartę,  dobrze wiedziała co robi. Wiktor Janukowycz uchodził za pro rosyjskiego, a oni potrzebowali swojego i pewnego. Wiedzieli, że ojciec Wiktora Juszczenki był w OUN, do czego dopiero teraz przyznał się. Wiedzieli też, że jego żona Catherine –  Clair Czumaczenko, to aktywistka banderowskiego „Płasta” w Chicago. Ukrainka z pochodzenia, obywatelka USA, etatowa pracownica Departamentu Stanu,  należycie przeszkolona przez CIA, będzie bardzo  dobrym „agentem wpływu” pilnować , by jej mąż nie zboczył z drogi wytyczonej dla Ukrainy przez OUN.        To właśnie jej duża zasługa w tym, że Romanowi  Szuchewyczowi , głównodowodzącemu UPA, Ukazem Nr 965/2007 z dnia 12.10.2007 r. i Stepanowi Banderze Ukazem Nr 46/2010 z dnia 20.01.2010 r.  W. Juszczenko nadał tytuły bohaterów narodowych Ukrainy.

       Polscy politycy najwyższych szczebli państwowych i przywódcy partii, nie zauważyli w tym żadnego zagrożenia dla Polski. Wręcz odwrotnie, jak ćmy do światła albo muchy do miodu, lecieli do Kijowa z gratulacjami i przypinali sobie do piersi ounowskie pomarańczowe kokardki, lansowane potem w naszym
Sejmie i w Unii Europejskiej przez Bronisława Geremka. W wyścigu do Kijowa brał udział Lech Kaczyński, Donald Tusk i inni czołowi politycy. Prezydent A. Kwaśniewski, prezydenckim samolotem Tu-134, zawiózł Wiktorowi Juszczence  dar Adama  Michnika - 30.000 egzemplarzy darmowej Gazety Wyborczej, w której nawoływano buntowników by bronili „niepodległości” Ukrainy według założeń  OUN. Jakiego „przyjaciela” Polaków i Polski popierali ci politycy ? – wiadomo !

Sprawa trzecia
      Ukraińscy historycy w Polsce, o pro banderowskich poglądach, podnoszą stale w swoich publikacjach kwestie „strasznych krzywd” doznanych w okresie działania Grupy Operacyjnej „Wisła” przeciwko UPA i przesiedlenia z terenów  objętych walkami, ludności  pochodzenia ukraińskiego na Ziemie Zachodnie i Północne. Wychodzący w Polsce w języku ukraińskim miesięcznik „Nasze słowo” w Nr 17 z dnia 29 kwietnia 2007r. wydał nawet dodatek specjalny pt. Mity o akcji ”Wisła” napisany przez prof. Romana Drozda. Wydali też na ten temat kilka tomów publikacji. Często właśnie temat strasznych „krzywd” doznanych w okresie operacji „Wisła” podnosi to „Nasze słowo”- dotowane z pieniędzy polskiego podatnika. Nie tylko narzekają , ale pozwalają sobie na porównywanie operacji ”Wisła” do zbrodni UPA na Wołyniu. Takie porównanie przekracza oczywiście wszelkie normy przyzwoitości ludzkiej, które w swojej nienawiści do Polaków już zagubili, a  jeżeli nie, to robią to z pełną świadomością. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodnie bandy UPA zakopały, po okrutnych torturach do dołów lub spaliły żywcem, ponad 200 tys. ludzi, a tu przesiedlono do lepszych warunków, pod opieką lekarską i z pomocą finansową. Jak więc można porównywać te dwa fakty ze sobą? Zwolennicy OUN uważają, że można i to bez wstydu robią.

      Dr Grzegorz Motyka ( ur. 1967r.), wychowanek  KUL i IPN w Lublinie, nie pierwszy raz operację wojskową „Wisła”  przedstawia w nie prawdziwym świetle. Napisał o tym w książce „Tak było w Bieszczadach”,  „Partyzantka Ukraińska 1944 – 1960” i innych publikacjach. Trudno mu się też dziwić, skoro Senat RP zajął podobne stanowisko w swojej haniebnej uchwale z 3 sierpnia 1990 r. i jakby w nagrodę za tą krytykę operacji „Wisła”, poparł kandydaturę    dr Grzegorza Motyki w 2011 r. do Rady IPN ?! 

       Najnowsza  jego książka, wydana w 2011 r. nosi tytuł :  „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła” –  konflikt polsko - ukraiński 1943 – 1947”. Jest w niej świadomie i fałszywie zarysowane dwie sprawy. Po pierwsze,  i o tym historyk dobrze wie,  że rzezi wołyńskiej nie można w żadnym wypadku porównywać do operacji „Wisła”, w której rzezi nie było, a w miarę ludzkie na te czasy, przesiedlenie w lepsze przecież warunki. Po drugie. Konfliktu polsko – ukraińskiego nie było w latach 1943 – 1947. Była walka z garstką zwyrodniałych zbrodniarzy, którzy po służbie u hitlerowskiego okupanta, po jego klęsce, uciekli do lasu, dokonując mordów na cywilnej, bezbronnej ludności, usprawiedliwianych obecnie walką o „niepodległość” lub walką z „komuną”.

       Na stronie 9 omawianej książki dr Grzegorz Motyka, jak na ironię i kpinę z Polaków, zamieścił zdjęcie ustawionego w szczerym polu niewielkiego krzyża, na którym w języku ukraińskim przybito tabliczkę z napisem:

„ Tu była polska wioska Wydymer. W 1943 roku zniszczona. Polacy rozbiegli się po całym świecie.”

       Wiadomo, ze Polacy „uciekli” tak samo jak we wsi Ostrówki, do takich dołów jak ostatnio odkryto w polu koło Ostrówek nazwanym przez mieszkańców „Trupim polem”. Tego zbrodniczego dzieła dokonali ulubieni przez dr G. Motykę „partyzanci” z UPA, bo tak tych bandytów  nazywa we wszystkich swoich publikacjach.

      Zakłamania i fałszu w tej „histerii”, a nie historii na temat doznanych „krzywd” w czasie operacji wojskowej „Wisła”, nie brakuje. Pytanie tylko o  jakiej krzywdzie może tu być mowa? I wielka szkoda, że historycy tej „Polski Walczącej”,  „Żołnierzy Wyklętych” i styropianowi rewolucjoniści „Jednej nocy”, nie widzą tego i nie piszą, a trąbią tylko (na czele z IPN)  o zbrodniach                 
”komunistycznych” . W  różnych publikacjach ukraińscy historycy w Polsce piszą, że z terenów wschodniej Polski przesiedlono około 150 tys. Ukraińców, ale nie piszą o przyczynach,  które są proste do zrozumienia. Gdyby na tych terenach nie było band UPA, napadów i mordów, to nikt by tej ludności nie przesiedlał. Warto przypomnieć, że transport tej ludności na Ziemie Zachodnie   i Północne nie odbywał się na piechotę. Ludność koncentrowana była w wyznaczonych miejscach i transport odbywał się w sposób chroniony służbą Straż Ochrony Kolei  i pod opieką lekarską. Osiedleni zostali na terenach o wysokiej kulturze rolnej w murowanych budynkach mieszkalnych i gospodarczych z siecią najlepszych dróg, jakich nie mieli na tzw. „zadupiu”, gdzie mieszkali poprzednio, nazywanym „światem zabitym deskami.”

       Po przesiedleniu nikt nie robił żadnej selekcji, kto jest Ukraińcem, a kto Polakiem i nikt Ukraińcom nie zaglądał w podniebienia, by sprawdzać czy mają żółte czy niebieskie. Dostęp do szkół był jednakowy dla dzieci polskich i ukraińskich. To właśnie wysiedlenie w ramach operacji „Wisła” dało wysiedlonej młodzieży ukraińskiej pełne możliwości rozwoju i wykształcenia. Świadczą o tym stanowiska i tytuły naukowe , jakie zdobyło pokolenie wysiedlonych rodzin:

-  Prof. dr hab. Roman Drozd (ur. 1963 r.), historyk, profesor I rektor Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupku, przewodniczący  Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego w Polsce. W latach 2004 – 2009 wiceprzewodniczący Związku Ukraińców w Polsce. Autor 10 książek wydanych w latach 1997 -  2010. Autor też tendencyjnego i złośliwego artykułu pt. Mity o akcji ”Wisła”, przedstawiającego operację „Wisła” w fałszywym świetle i jednostronnym.

-   Dr hab. Grzegorz Motyka (ur. 1967 r.).  Pracownik Studiów Politycznych PAN. Wychowanek KUL (studia historii) i IPN Lublin. Do 2007 r. adiunkt w Katedrze Ukraino znawstwa, a także profesor Akademii Humanistycznej im. A. Gieysztera w Pułtusku. Od marca 2011r. z rekomendacji Senatu RP członek Rady IPN w Warszawie. Za swoje prace „Pany i Rezuny o współpracy AK - WiN i UPA 1945 -1947”,  „Tak było w Bieszczadach”, ”Ukraińska Partyzantka 1942 – 1960”, był ostro krytykowany przez  środowiska kresowe. Jest autorem „Tek Edukacyjnych IPN”, które wprowadził do szkół gimnazjalnych w Polsce – fałszujących historię Polski i wybielających zbrodnie OUN – UPA.

-  Mgr Bronisław Czech (ur. 1962 r.) ,poseł na Sejm II i III kadencji z listy Unii Wolności. W 1987 r. ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarz i redaktor naczelny „Naszego słowa” .W  latach 1997 – 2001  Sekretarz Generalny Unii Wolności. Jest we władzach krajowych Związku Ukraińców w Polsce i aktualnie komentator polityczny Gazety Wyborczej.

-   Mgr Marek Syrnyk (ur. 1962 r.), historyk, pedagog, członek Zarządu Głównego Związku Ukraińców  w Polsce i Ukraińskiego Towarzystwa Nauczycielskiego. Po ukończeniu Liceum w Legnicy – 1981, ukończył studia magisterskie na UMCS w Lublinie. Redaktor ukraińskiego czasopisma RIDNA MOWA i bogatej strony internetowej. Zajmuje się festiwalami, spotkaniami młodzieży i występami zespołów folklorystycznych z Ukrainy i Polski.

-   Mgr Miron Sycz (ur. 1960 r.) , nauczyciel, poseł do Sejmu VI kadencji, działacz Związku Ukraińców Polsce. Studia ukończył na Wydziale Matematyki Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie i podyplomowe na Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku z zakresu Europejskiej Administracji Samorządowej. Był w PZPR i Unii Wolności. Od 2006 r. w Platformie Obywatelskiej i z jej listy uzyskał mandat poselski. Obecnie też. Na stronie internetowej Wikipedii w pozycji ukraińscy działacze, jest zapis z jego życiorysu:  „Jestem synem Aleksandra Sycza,  członka OUN od 1938 . i członka UPA kurenia  „Mesnyky”. (Był w sotni UPA Łewko Grzegorza  ps.”Kruk” w powiecie jarosławskim wchodzącej do kurenia „Mesnyky”, dowodzonego przez Iwana Szpontaka  ps.”Żeleźniak” – ŁK.) Ujęty w czerwcu 1947 r. w Zapałowie pow. Jarosław z bronią w ręku i skazany przez WSR na karę śmierci, złagodzoną przez Sąd Najwyższy na 15 lat więzienia za działalność w UPA. Jego ojca IPN w Krakowie zrehabilitował i zaliczył do osób represjonowanych przez PRL ze względów politycznych i wydał Kwestionariusz osoby represjonowanej Nr Kr/WSR/0211, znak akt Sr 816/47 IPN Kraków.

-    Prof. dr hab. Włodzimier Mokry ( ur. 1949 r.). W 1978 dr nauk humanistycznych, habilitacja  1997 r., a tytuł profesora w 2002 r..W latach 1989 – 1991 poseł na Sejm X kadencji. Od 1999 r. do 2003 r. kierował Katedrą Ukrainistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2004 r. kieruje nowopowstałą Katedrą Ukrainistyki na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Redaktor pism periodycznych: „Ukraińskie Zeszyty Ukraino znawstwa”,  „Między sąsiadami”  i „Horyzonty Krakowskie”.

      Można by w Polsce naliczyć na dziesiątki i setki Ukraińców, którzy po przesiedleniu w PRL I później, zdobyli wyższe wykształcenie, są profesorami, historykami, pedagogami, dziennikarzami, posłami, senatorami, wysokimi urzędnikami administracji państwowej różnych szczebli i nikt ich nie sprawdzał, że są Ukraińcami. Nikt im też nie narzucał poglądów politycznych  i do jakich partii mają należeć. Dlaczego więc nam Polakom narzucają swoje nacjonalistyczne, banderowskie poglądy przesiąknięte krwią naszych rodaków, zarąbanych siekierami przez wiernych  rzezimieszków ich ideologicznych przywódców. Dziś, zamiast usłyszeć od tych historyków, wykształconych w Polsce, słowa  potępiania zbrodni dokonanych przez OUN - UPA, zbrodnie te  opisują i zaliczają  w wielu publikacjach, jako bohaterstwo w walce o wolną Ukrainę lub walkę z nie istniejącą w Polsce „komuną”. Czy to tak ma być utrwalana historia Ukrainy? Tylko po trupach i „Trupich polach” ?

      W tym miejscu, bez żadnej przesady czy cienia złośliwości, mogę Wam i wszystkim potomkom ukraińskim przesiedlonym w 1947 r. powiedzieć: przestańcie wreszcie wymyślać niestworzone bzdury o tej Operacji Wojskowej „Wisła”, nazywanej „Akcją” i lamentować o „doznanych krzywdach” , z dwóch prostych powodów:

-  nikt  z Was nie doznał osobiście żadnych krzywd w okresie trwania przesiedlenia, bo urodziliście się żywi i zdrowi, nie w cuchnących słomianych chatach, a w szpitalach Służby Zdrowia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej,

-  to dzięki temu, że Wasi rodzice przesiedleni zostali na Ziemie Zachodnie            i Północne, przerwano Wam „zaszczyt” bycia pastuchami i wyrobnikami, a dano szansę bycia tymi, jakimi (sprawując swoje funkcję) jesteście w Polsce.

    Krótko mówiąc, bez przesiedlenia w ramach operacji „Wisła” z tych zapadłych „pipidówek” ,bylibyście tylko  marnymi  rolnikami, wyrobnikami lub pastuchami na tym zacofanym terenie, określanym jako „świat zabity  deskami”, a na Uniwersytety, do których mieliście i macie pełny dostęp, patrzylibyście jak wół na malowane wrota i bez dzisiejszego filozofowania.

       W moim przekonaniu około 90 % Ukraińców mieszkających w Polsce, nie ma nic wspólnego z tymi historykami czy działaczami, którzy są gloryfikatorami OUN - UPA  i podsycają atmosferę konfliktów lub prześladowania mniejszości ukraińskiej Polsce.

Sprawa czwarta
       Do zastanowienia i zapamiętania przez rządzących Polską polityków jest też taka sprawa, że część historyków, dziennikarzy i osób na eksponowanych stanowiskach, nie afiszuje się swoim pochodzeniem. Uchodzą za Polaków i tu istnieje duże niebezpieczeństwo, możliwości  wykorzystywania  ich (świadomie bądź nie świadomie) przez aktywnych, wpływowych i jawnych nacjonalistów. Wiele spraw podnoszonych przez Kresowian w sprawie potępienia zbrodni OUN – UPA, może być właśnie w ten sposób torpedowanych. Jest to możliwe     i niech nikogo to nie zdziwi, że tak piszę, gdyż OUN w swoich działaniach stosuje właśnie wypróbowaną metodę podwójnej taktyki w działaniu. Mówiła o tym przewodnicząca OUN na Ukrainie Jarosława Stećko.

„Teraz wielu naszych ludzi działa na różnych szczeblach. Oni nie zwykli afiszować swego członkostwa w OUN, ale bronią naszej idei. I bardzo często ktoś pracuje obok człowieka i nie wie, że to członek OUN”.

     Pisał o tym wybitny znawca nacjonalizmu ukraińskiego prof. dr hab. Wiktor Poliszczuk – Ukrainiec, w swojej książce „Gorzka prawda -  zbrodniczość OUN – UPA”, ( Warszawa 1997, wyd. piąte, s. 67-68 )  i ostrzegał, że po takim oświadczeniu w gazecie, jej redakcja powinna była napisać dużymi i grubymi literami, LUDZIE BĄDŹCIE CZUJNI.

    W Polsce niektórzy politycy wysokiego szczebla, zapominają o tym, że obecnie część nacjonalistów z OUN, nie afiszuje się oficjalnie szyldami nacjonalistycznymi, a zgodnie z nową taktyką używają różnych podstępnych form, haseł i nazw, jak przed kilkoma laty „pomarańczowa rewolucja”. Teraz modnym hasłem nacjonalistów na Ukrainie jest partia o nazwie „Swoboda” o pięknej nazwie, a faszystowskim obliczu.

     Po utworzeniu w Polsce IPN, właśnie ta instytucja obsadzona została wieloma historykami pochodzenia ukraińskiego, którzy pod szyldem wspólnej walki z „komuną”, przekształcili IPN w Instytut Ukraińskiej Powstańczej Armii. To nie są słowa bez pokrycia. Pisał o tym  przerażony tym  co zobaczył, pan Redaktor Jan Engelgard w tygodniku MYŚL POLSKA. Ze względu na trafną ocenę tego zjawiska i w celu uniknięcia pomyłki w interpretacji, cytuję ten artykuł dosłownie w całości.

„ Engelgard: Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej Armii
Kiedy jeden z moich kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B” znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców”  UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” –  to brzmi  jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko, że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA  grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie.

Podajmy kilka przykładów. Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek sotni „Hromenki” (tej z filmu „Żelazna sotnia”), brał udział w atakach na jednostki WP w Uluczu i w lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1 X 1947 r. W kwestionariuszu wymienia się nazwiska „osób represjonujących”, czyli w tym przypadku pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa   w Rzeszowie  i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej  „Wisła”.
Następny delikwent: Józef Boczkowski (ur. 8 VIII 1926 ), 4 klasy szkoły powszechnej, członek UPA, brał udział w napadach na jednostki WP i jednostki czechosłowackie. Następny: Bryliński Stefan (ur. 20 IX 1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni  „Osypa”,  potem „Burłaki”, oskarżony m.in. o           „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 X 1948. I wreszcie Bochniak Adam (ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni „Hrynia”, brał udział m.in. w ataku na Baligród i podpalaniu wsi polskich. Wyrok śmierci wykonano 2 IV 1949 r.

To tylko kilka przykładów – na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców ? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne ? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie pro banderowskiej proweniencji. Są oni w IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To ci pracownicy razem z  naiwnymi polskimi historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce z WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia! Mimo, że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej obsesji mamy stawić pod pręgierzem żołnierzy WP  i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa ? Czy polscy kierowniczy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu ?  Kto więc  w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną „Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”?  To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie pytania.

Pisałem nie raz, że IPN to instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej ideologii, w dużej mierze antypolskich. Sprytnie podrzucona przez pogrobowców UPA idea „walki z komuną” sprawia, że IPN poluje na Polaków     z WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni „Hromenki”.  I to ma być budowanie fundamentów „wolnej Polski” ? Czy w imię mitycznej walki z nie istniejącą „komuną” musimy się jako państwo i naród tak upokarzać?  I do czego to wszystko doprowadziło? – do totalnej kompromitacji w skali międzynarodowej, kiedy patron tej historycznej wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę  „Bohaterem Ukrainy”.  IPN ma w tym swój  udział, bo ściśle współpracował ze  swoim pro banderowskim  odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu dokumenty archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o tym, wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na Polskę”.

     Jest rzeczą zrozumiałą, że dopóki ta V Kolumna OUN – usadowiona w Polsce na różnych szczeblach – będzie działać tak jak działa, to Kresowianie będą traktowani jak intruzi, a zbrodniami UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej obarczani będą Rosjanie (Wołyń), a na pozostałym terenie odziały AK, Wojsko Polskie, KBW, UB, WOP, MO.  Co raz bardziej też nagłaśniane będą sprawy Katynia i Smoleńska, by w tym szumie zagłuszać najpotworniejszą zbrodnię XX wieku ,dokonaną przez OUNN – UPA, jaka dokonana została przez nich w drugiej wojnie światowej.

     W Polsce celowo nagłaśniane są problemy już nie istniejące i nie mające żadnego znaczenia dla dnia dzisiejszego, jak ta akcja „Wisła”, a nie zwraca się uwag na  ogromną bazę możliwości działania tej V Kolumny  w Polsce.
Obok takich czasopism jak miesięcznik „Nasze słowo” redagowanym przez kolegium pod kierownictwem  mgr Piotra Tymy (ur.1967), który twierdzi, że na Wołyniu nie było ludobójstwa, jest też  „Ridna Mowa” pod redakcją mgr Marka Syrnyka  ( ur. 1962), pedagoga i nauczyciela, jest dwumiesięcznik „Nad Buhom i Narwoju”, wydawanym na Podlasiu  z bardzo bogatymi stronami internetowymi, istnieją fundacje i stowarzyszenia z ogromnymi możliwościami oddziaływania:

-  w Warszawie,  ukraiński historyk Jewhen (po polsku Eugeniusz) Misiło (ur.1954), założył prywatne centrum dokumentacji t. zw. Fundację Archiwum Ukraińskiego i jest jej dyrektorem. Współpracownik Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki w Nowym Yorku i we Lwowie oraz „Naszego słowa”. Jeździ po całej Polsce i zbiera materiały o „zbrodniach” popełnionych przez Polaków na Ukraińcach podczas  II wojny światowej. Wygląda to bardziej na kadrowego pracownika wywiadu niż na prywatnego wolontariusza.

-  Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka – Jeziorańskiego we Wrocławiu. Jego współzałożycielką i przewodnicząca  Kolegium Rady Redakcyjnej jest Bogumiła Berdychowska ( ur. 1964). W latach 1989 – 1994 kierownik Biura d/s. Mniejszości Narodowych Ministerstwa Kultury i Sztuki. Przydziela stypendia dla studentów z b. republik ZSRR. W latach 1994 -2002 zastępca dyrektora V Programu Polskiego Radia. W 2008 roku była doradcą w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i inicjatorką zbierania podpisów pod apelem do Rady miasta Warszawy, zabraniającym Kresowianom stawianie pomnika dla ofiar zbrodni UPA.  Znana Kresowianom jako aktywna pro banderowska działaczka,  odznaczona przez W. Juszczenkę orderem .

-  Instytut Studiów Wschodnich. Jego prywatnym założycielem jest Zygmunt Berdychowski  (ur.1960) wraz z żoną, brat Bogumiły Berdychowskiej, poseł na Sejm I i III kadencji. Należał do Stronnictwa Ludowo Chrześcijańskiego, potem Ruchu Nowej Polski, a od 2010 roku do Platformy Obywatelskiej. Organizują oni co roku w Krynicy Zdroju Forum Ekonomiczne, na które przyjeżdżają z Europy Centralnej i Wschodniej, wybitni politycy i przedsiębiorcy. Prezesurę  Rady Programowej Forum sprawuje oczywiście jej założyciel. V Forum Regionów w Krynicy Zdroju zaplanowane zostało na 7 - 9 września 2011 r.. Patronat  nad nim objęła Elżbieta Bieńkowska , Minister Rozwoju Regionalnego.                       W  takim towarzystwie, jak mówi przysłowie, nie rozmawia się  ile to kosztuje  i  kto finansuje.

-  Niedaleko od Krynicy, bo w Nowym Sączu zaplanowane zostało  w dniach od 6 do 10 września 2011r. -  VI Forum Ekonomiczne Młodych Liderów , reprezentowanych i skupionych w takich stowarzyszeniach jak:
-  Narodowa Agencja Programowa  „Młodzież w Działaniu”, mająca swoją
   siedzibę w Warszawie,
-  Fundacja Rozwoju Systemu Edukacyjnego ,
-  Fundacja Instytut Studiów Wschodnich,
-  Europejski Dom Spotkań – Fundacja „Nowy Staw” w Lublinie,
-  Ukraińskie Towarzystwo Historyczne  Warszawie, założone w 2004 r., a więc w czasie dojścia do władzy na Ukrainie Wiktora Juszczenki. Możliwość jego założenia powstała z tego powodu, że liczna grupa młodzieży pochodzenia ukraińskiego,  „skrzywdzona” wysiedleniem ich rodziców,  w latach 1980 – 1990  ukończyła studia historyczne w Polsce. W śród nich dr Roman Drozd, dr Roman  Wysocki i  dr Grzegorz  Kurpianowicz. Od założenia przewodniczącym jego był prof. dr hab. Roscisław Żerelik ( ur. 1956), a od 2008 r. prof. dr hab. Roman Drozd. Towarzystwo prowadzi aktywną działalność publicystyczną, wydaje książki, a od 2008 r. ma założoną bogatą stronę internetową. W pozycji  „Ucrainica w wydawnictwach IPN (2001 – 2010)”, jest informacja, ile i jakiego rodzaju ich publikacji wydał IPN, takich historyków jak: I. Hałaida  z IPN Gdańsk, J. Syrnyk,  J. Pikusiński,  poprzednio IPN, obecnie Uniwersytet Rzeszowski, D. Iwaneczko,  poprzednio IPN , a później wicewojewoda podkarpacki, G. Motyka  członek Rady IPN, T. Bereza z IPN Rzeszów, E. Mironowicz, R. Drozd, G. Kurpianowicz i inni, oraz historyków z Ukrainy,  Wiktora G. Hrycaka i I. Iliuszyna.

     IPN wydał dziesiątki tomów  ich książek, Biuletynów, setki artykułów i setki „Tek Edukacyjnych IPN”  stosunki polsko – ukraińskie w latach 1939 – 1947 r.”, opracowane przez dr Grzegorza Motykę i rozdanych do szkół gimnazjalnych.    Ta nauka nie idzie do lasu, a wciskana jest na siłę młodzieży, chłonnej wiedzy z dziedziny historii, ale nie tej zakłamanej.   
  
     Prof. dr hab. Inż. Józef Wysocki w kwartalniku Na Rubieży Nr 114/2011 opublikował artykuł, w którym „Teki Edukacyjne IPN”  dr Grzegorza Motyki poddał druzgocącej krytyce, jako fałszywe, gloryfikujące zbrodniarzy z OUN – UPA i zacierające ich zbrodnie. Pan prof. J. Wysocki napisał :

 „A właśnie cały zestaw „Tek” zmierza do relawitezacji zbrodni OUN - UPA poprzez nazewnictwo, porównanie Armii Krajowej z UPA, zawyżanie, lub zaniżanie liczb (w zależności od kontekstu), przemilczanie faktów, niedopowiedzenia, lub wręcz oszustwa. Autorzy „Tek” dokładnie zdawali sobie sprawę z tego, że  uczeń przygotowujący się do opracowania zagadnień polsko – ukraińskich jest kompletnie nie oczytany w tematyce, stąd łatwość narzucenia mu poglądu, który można deformować według życzeń autorów.”

      Że tak jest, niech świadczy taki przykład. Jedna z pań imieniem Ewa, zakupiła w Warszawie książkę, którą wydał Ukrainiec Eugeniusz Misiło, dyrektor prywatnego Archiwum Ukraińskiego  w Warszawie, opisującą działalność UPA w powiecie jarosławskim.  Zamówiła też przez Internet  moją książkę ZBRODNIE BEZ KARY, prezentowaną na stronie www.kuzmicz.pl  . Po jej przeczytaniu zwróciła się do mnie przez Internet tymi słowami:  „Proszę pana, przeczytałam  to, co napisał Eugeniusz Misiło o UPA i pan o tej samej miejscowości i to jest tak, jak niebo a ziemia. Który z was kłamie”? Poradziłem tej pani, by wzięła obie książki do torby podróżnej i pojechała do Stubna lub Młynów w powiecie jarosławskim i popytała starych mieszkańców o te fakty, które ja opisałem i te, które opisał Eugeniusz Misiło.  Po dwóch tygodniach napisała mi podziękowanie, że to ja napisałem prawdę o zbrodniach UPA, a Misiło paskudnie wszystko skłamał. Była wyraźnie rozżalona  i pytała: „Ale dlaczego mnie nie uczono o  tym w gimnazjum, a potem na studiach”?  Właśnie, też mam takie pytanie: dlaczego?

    Ten przykład zasygnalizowałem kilku profesorom z uniwersytetów pytaniem, jak to właściwie jest w polskich szkołach z nauczaniem tego tematu?.                  W odpowiedzi przysłano mi pełny artykuł pana prof. dr hab. inż. Józefa Wysockiego,   krytykujący „Teki  Edukacyjne IPN” dr Grzegorza Motyki i informacje, że w naszych szkołach nauczanie młodzieży odbywa się na banderowskiej ideologii, bo taką formę narzuciły szkołom historycy ukraińscy o pro banderowskich poglądach. W tej sprawie grupa wybitnych naukowców, profesorów i historyków uczelni, organizacje kresowe i działacze  (ponad 300 osób), 28 grudnia 2010 r. wystosowali list otwarty do pani Katarzyny Hall, Ministra  Edukacji Narodowej, w którym przedstawili opisany stan. Zwrócili się z apelem o wycofanie ze szkół banderowskich podręczników, a równocześnie wskazali jaka literatura powinna je zastąpić. Przypomina się tu, mimo woli, wołanie zabłąkanego w Puszczy o pomoc. W gęstwinie pajęczyny OUN, którą oplątał IPN naszą oświatę, droga do jej odkurzenia nie będzie łatwa.

    Analizując tylko opisane w niniejszym artykule działania, które się dzieją, można bez przesady stwierdzić, że nie jest to nic innego jak konsekwentna realizacja tej tajnej uchwały OUN z 22 czerwca 1990 roku, przy braku jakichkolwiek działań ze strony rządzących Polską.

Sprawa piąta
Aktywnego poparcia nacjonalistom ukraińskim w sposób jawny i świadomy udzielała i udziela hierarchia Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce. Mimo, że większość zamordowanych Polaków,  starców, kobiet i dzieci narodzonych, to katolicy wyznania rzymsko – katolickiego, którzy wraz ze swoimi kapłanami ginęli w płomieniach kościołów i w torturach, Episkopat polski nie zajął zdecydowanego stanowiska i nie potępił OUN – UPA za popełnione zbrodnie. Zamiast potępienia, stoi po stronie ich zwolenników z wyraźnym poparciem ich działalności.  

     Katolicki Uniwersytet Lubelski w Lublinie, wiedząc bardzo dobrze jaką pro banderowską politykę prowadził na Ukrainie Wiktor Juszczenko, Senat KUL swoją uchwałą z 4 czerwca 2009 r. nadał mu,  wbrew oficjalnym protestom  Kresowian, tytuł doktora honoris causa, jako  wybitnemu mężowi stanu, prowadzącemu przyjazną politykę wobec  Polaków.  KUL-u lubelskiego, najbardziej katolickiego, nie wzruszyło sumienie, że tenże „mąż stanu” Wiktor Juszczenko swoim Ukazem Nr 965/2007 z dnia 12.10.2007 r. (65 rocznica powstania UPA), nadał tytuł bohatera Ukrainy Romanowi Szuchewyczowi ps. „Taras Czuprynka” – głównodowodzącemu UPA, na rozkaz  którego zgładzono w okrutnych torturach ponad 200 tys. Polaków, w większości katolików.
Kilkaset osób z całej Polski i różnych krajów z zagranicy, wybitnych przedstawicieli świata nauki, przesłali na ręce Rektora KUL prof. dr hab.
Stanisława Wilka, pisemny protest w sprawie nadawania tego tytułu Wiktorowi Juszczence, lecz skutki były takie, jak grochem o ścianę. Protesty z pikietami pod KUL, w dniu nadania tytułu, też nie poskutkowały.

     Kolejnym działaniem hierarchów Kościoła pod patronatem metropolity krakowskiego, abp Stanisława Dziwisza, była zgoda na zorganizowanie w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie , w dniach 25–26 listopada 2009 r., ukraińskiej konferencji, nazwanej szumnie „międzynarodową”, pt. „Metropolita Andrzej Szeptycki – człowiek kościoła, działacz społeczny, mąż stanu”.
Patronat nad konferencja objęli:

-  ks. abp Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski,
-  abp Jan Martyniuk , metropolita przemysko – warszawskiego kościoła greko -
   katolickiego,
-  kard. Lubomyr Huzar , zwierzchnik ukraińskiego kościoła  greko– katolickiego,
-  abp Ihor Woźniak , lwowski hierarcha, który w 2007 r. poświęcił we Lwowie
   pomnik Stepana Bandery.

     Organizatorami konferencji w sprawie lwowskiego metropolity Andrzeja Szeptyckiego (1865 – 1944), była Fundacja Rodziny Szeptyckich w Warszawie     z jej przedstawicielami: prof. Marią Szeptycką, Maciejem Szeptyckim, prezesem Fundacji i Andrzejem Szeptyckim. Polska Akademia Umiejętności w Krakowie z jej prezesem prof. Andrzejem Białasem, Kolegium Europy Wschodniej pod opieką Bogumiły Berdychowskiej i Katedra Ukrainistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, pod kierownictwem prof. dr hab. Włodzimierza Mokrego.

   Organizatorom tej konferencji zależało, jak to określili, na przybliżeniu Polakom postaci metropolity Andrzeja Szeptyckiego jako duchownego społecznika i męża stanu. Jaki to „mąż stanu” dla Polaków, przypomnieli Kresowianie. Przed konferencją składali protesty, by jej nie organizować.          W dniu jej zorganizowania wraz z ks. Tadeuszem Isakowicz – Zaleskim ustawili pikiety z napisem: „ Nie o zemstę chodzi lecz o pamięć wołają ofiary”. Po jej otwarciu grupa protestujących weszła na salę i powitała głośno jej uczestników słowami: „Hańba”, „Hańba”.

     Protesty Kresowian, wbrew temu, co chcą nacjonaliści ukraińscy wmówić Polakom, są uzasadnione. To za wiedzą metropolity Andrzeja Szeptyckiego utworzona została pod Lwowem ukraińska dywizja SS „Hałyczyna”, do której skierował 12 popów prawosławnych jako kapelanów. To ta dywizja wraz sotniami UPA 28 lutego 1944 r. dokonała masakry ludności cywilnej w Hucie Pieniackiej i okolicy, mordując około 1.700 osób. Andrzej Szeptycki nie zapobiegł też masowym zbrodniom dokonanym przez UPA na Wołyniu, pod okiem popów, kapelanów UPA.

      Dlaczego konferencji nie zorganizowano np. we Lwowie lub Kijowie tylko w Polsce i w Krakowie? Otóż greko-katolicy we Lwowie czynią starania w stolicy apostolskiej o wyniesienie na ołtarze jako świętego Andrzeja Szeptyckiego. Oczyszczenie go na Ukrainie z kolaboracji z Hitlerem, byłoby nie pełne w opinii społecznej, że oczyścili go sami Ukraińcy i to może być argument do odrzucenia wniosku. Mając tak olbrzymią bazę, jaką dysponują Ukraińcy w Polsce na uczelniach i w kościele, takie oczyszczenie w Polsce będzie bardziej wiarygodne. „Oczyścili go przecież Polacy w Krakowie, na „międzynarodowej” konferencji z błogosławieństwem Kościoła i uczonych polskich.”  W taki właśnie sposób  OUN-owskie teorie, wtłaczane są do naszych umysłów i naszej młodzieży, byśmy pokochali ich metropolitę Szeptyckiego, bohatera Banderę i „partyzantów” z UPA”. Jest to obłudne  i wstrętne, ale „Teki Edukacyjne IPN” obowiązują w naszych szkołach. Byłoby chyba lepiej, gdyby Ministerstwo Edukacji Narodowej zamienili na Ministerstwo Pomarańczy. Nie byłoby ich w prawdzie, ale nie wydawałoby milionów złotych na obcą nam ideologię i obcych nam „przyjaciół”.

     Opisałem te sprawy szerzej, bowiem dla zrozumienia ich nie wystarczy kilka słów. Taka anarchia w Polsce trwa już ponad 20 lat i tolerowanie istniejącego stanu rzeczy, nazywanego „stosunkami polsko – ukraińskimi”, jest absurdem prowadzącym do zguby. Mamy bowiem tu do czynienia nie z Ukraińcami  i Narodem Ukraińskim, a zgrają nacjonalistów, którzy świadomie realizują kierunki i cele wytyczone przez ideologa nacjonalizmu ukraińskiego Dmytra Doncowa. Strona polska, w ułożeniu dobrych stosunków z Ukrainą, zrobiła już wiele  i na wyrost. Podejmowane intencje być może były i  w dobrej wierze, ale praktyka wykazała, że te „sztuczne pojednania”, wymyślone na szczeblu prezydentów, nic Polsce (poza kompromitacją) nie dały.

    Pierwszą taką próbą „pojednania” Aleksandra Kwaśniewskiego, po niefortunnej uchwale Senatu RP z 3 .08.1990 r., było  odsłonięcie 27.09.1992 r. pomnika w Jaworznie z udziałem prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy, poświęconego zmarłym tam zatrzymanym za udział w UPA lub współpracę z nią.

     Drugim i niestety haniebnym krokiem Aleksandra Kwaśniewskiego, jako prezydenta Polski, było wysłanie  do uczestników czysto ukraińskiej konferencji  pod egidą IPN, zorganizowanej 18 kwietnia 2002 r. w Krasiczynie koło Przemyśla pt. „Rzeka krzywd”, dotycząca operacji wojskowej „Wisła” przeciwko UPA w 1947 roku. Aleksander Kwaśniewski w swoim posłaniu do uczestników tej konferencji, operację „Wisła” nazwał haniebną. Tymi słowami sam się niestety zhańbił, jako zwierzchnik sił zbrojnych, gdyż to dzięki tej operacji, waleczności żołnierzy Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojsko Ochrony Pogranicza, funkcjonariuszy Urzędów Bezpieczeństwa z całej Polski, Milicji Obywatelskiej i wszystkich jednostek, które brały w tej operacji udział, rozbite zostały bandy nacjonalistów i ich sztaby.

       Trzecim podejściem Aleksandra Kwaśniewskiego, było „sztuczne pojednanie” , zorganizowane 11 lipca 2003 roku w Porycku (obecnie Pawliwka) z udziałem prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. Nie było to żadne pojednanie, a kompromitacja Polski. Nie brali w niej udziału ani Polacy, ani Ukraińcy. Nacjonaliści ustawili natomiast z młodych wyrostków pikiety protestacyjne z hasłami „PRECZ”. Na uroczystość ze strony polskiej jechała do Porycka kilkoma autokarami, grupa kombatantów z 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK  w mundurach i inne osobistości. Na granicy zatrzymano ich i nie wpuszczono – mimo, że towarzyszył im polski Attache Wojskowy i było dwóch generałów w mundurach.

      Na skromnym pomniku brak jest napisu, kto tych ludzi zamordował, bo nie wyraziła na to zgody strona ukraińska. Strona polska zgadza  się natomiast na każde pohańbienie i poniżenie Polaków i Polski jako państwa. Miała być tablica z uzgodnionym napisem: „Pamięć, Żal, Pojednanie.” Nacjonaliści przed uroczystością wstawili tablicę ze zmienionym napisem: „ Pamięć, Żałoba, Jedność”, a więc bez żalu za popełnione zbrodnie i bez pojednania.

    Nie ja powinienem prawić  tu morały , jak na takim szczeblu powinny być zorganizowane  tak ważne historycznie  uroczystości, ale skoro sam prezydent i jego doradcy tak doradzali, to ze swojej strony mogę nazwać to bezmyślną kompromitacją poległych, Polski, Urzędu Prezydenta  i Polaków. Nie wolno zbrodni zamazywać słowami „zginęli”, podczas gdy zostali zamordowani okrutnie masowo i nie przez nieznanych kosmitów, a zbrodniarzy pod nazwą OUN – UPA. Takie ustępstwa przed manipulantami historii, to kompromitacja    i zniewaga ofiar. Wybrane miejsce tez nie odpowiadało skali dokonanych zbrodni przez UPA na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. W Hucie Stepańskiej zamordowano około 750 osób,. W Hucie Pieniackiej około 1.000 osób, a w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i innych wsiach 30 sierpnia 1943 r. zamordowano około 1.500  osób. 
    
       Kolejne  „sztuczne pojednanie”  w rewanżu za  Poryck, zorganizował prezydent Lech Kaczyński wraz z Wiktorem Juszczenką 13 maja 2006 roku w Pawłokomie na Podkarpaciu. I tu dochodzi do jeszcze większej kompromitacji, za szkodą dla Polski. Uroczystości zbojkotowali ,wraz z  sołtysem, mieszkańcy Pawłokomy. Nie ukrywają oni, że w tej wsi w  odwet za morderstwa Polaków, dokonane przez bandytów UPA z Pawłokomy, oddział AK pod dowództwem Krasek Ryszarda ps. „Pirat”, 3 marca 1945 r. zabił w tej wsi około70 mężczyzn, wśród których mogli być i tacy, co nie należeli do UPA. Przed ich egzekucją, kobiety i dzieci wydzielono i kazano im opuścić Pawłokomę, którą opuścili.           I takie są fakty. Tym czasem  co się stało? Nacjonaliści  ze Lwowa  przywieźli  do Pawłokomy 21 tonowy pomnik z marmuru, na którym wypisano nazwiska i imiona 366 osób jako zamordowanych w Pawłokomie. Prasa polska i Ukraińska pisały wyraźnie, że odwet przeprowadził oddział AK z i pod czyim dowództwem.
Wraz z prezydentem W. Juszczenką do Pawłokomy przyjechali w mundurach  UPA i z odznaczeniami  jej „kombatanci”, grupa działaczy nacjonalistycznych, harcerze i ochrona. Cała uroczystość była filmowana, nagrywana, pokazana w telewizji, a potem sążniste artykuły o ukraińskim zwycięstwie  w Pawłokomie. Kłamstwo, sprytnie oprawiono w złote ramki OUN, poszło jako jedynie słuszna prawda w szeroki świat. Prawda jest natomiast zupełnie inna. Listy nazwisk umieszczonych na płytach marmurowych nikt z polskiej strony nie sprawdzał i co najmniej te 300 osób zmarło śmiercią naturalną na Ukrainie i w różnych miejscowościach, a nie w Pawłokomie. Świadczą o tym następujące fakty:

-  w sprawie tej prowadzone było śledztwo w Rzeszowie i nie doszukano się w zabitych  3 marca 945 r. w Pawłokomie więcej jak 70 osób i tak twierdzą mieszkańcy wsi Pawłokoma,

-  nie przeprowadzono w Pawłokomie żadnej ekshumacji z tego powodu, że nie zgodziła się na nią strona ukraińska. Wiadomo, że ekshumacja potwierdziłaby tylko wyniki śledztwa i nie byłoby w tej zbiorowej mogile, gdzie ich pochowano, więcej niż 70 osób. Dlaczego wiec dopuszczono do tak olbrzymiego fałszu historii ze szkodą dla Polski i dla opinii działań AK? Tablica z 366 nazwiskami zabitych Ukraińców przez Polaków, w porównaniu z pomnikiem w Porycku, jest dla propagandy OUN dokumentem, że to Polacy mordowali Ukraińców. Na Wołyniu,  według wersji OUN, Polacy  „zginęli” - po prostu w jakichś katastrofach lub innych sytuacjach, a zbrodni żadnych nie było, bo chcąc o nich mówić prawdę, musi się stwierdzić jednoznacznie, że  dokonała tego UPA,

-  kłamstwo w Pawłokomie, głoszone przez nacjonalistów z OUN, potwierdza jeszcze inny przemilczany fakt. Na tą uroczystość przyjechał z Ameryki mieszkaniec tej wsi – Ukrainiec Petro Josyp Poticzny (ur. 1930), który miał w 1945 roku 15 lat. Gdyby zabijano wówczas kobiety z dziećmi, byłby zabity. On odszedł z matką, wyjechał na Ukrainę, a potem za granicę i w  Kolumbii ukończył wyższe studia. Teraz jest honorowym profesorem Uniwersytetu Lwowskiego. To on był fundatorem pomnika w Pawłokomie i na temat wydarzeń w niej napisał książkę pt. „ Pawłokoma – historia seła 1441 – 1947”. W książce tej umieścił 366 nazwisk ludzi z różnych okolic, różnych okresów i tych co umarli śmiercią naturalną na Ukrainie. Ta lista celowo została sfałszowana w sprzyjającej sytuacji (wielkiej przyjaźni Wiktora Juszczenki z Lechem Kaczyńskim), by wyolbrzymić skalę zbrodni dokonanych na Ukraińcach  przez Polaków.  

    Wszystkie więc  nazwiska zapisane w jego książce to olbrzymi fałsz historyczny, bo nikt ich nie weryfikował i nie sprawdzał. Rzecz jest godna uwagi, że jako fundator pomnika, tak wspaniały gość z zagranicy, profesor, mieszkaniec tej wsi i świadek wydarzeń, miał przygotowane wystąpienie na piśmie i miał na tej uroczystości wygłosić je do mieszkańców Pawłokomy. Nie wygłosił, bo mu odradzono. Raz, że tych mieszkańców nie było na uroczystości, a dwa, że podważyłoby to dotychczasową wersję o zabijaniu dzieci, bo on przecież uszedł ze wsi i jest żywy. W swojej książce pochwalił się i napisał, że należał w Pawłokomie  do UPA. Jeżeli więc jest to prawda, że nawet 15 letnich brali do UPA, to oznacza to, ze wszyscy dorośli musieli  też być w UPA i oddział AK, likwidując ich, miał dobre rozpoznanie. Obecność Petro Josypa Poticznego jest najlepszym dowodem, że Oddział AK Krasek Ryszarda ps. „Pirat” nie zabijał dzieci i kobiet. Ten upowiec wręczył swoją książkę prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu,  jako przyjacielowi Wiktora Juszczenki i jego banderowskiej świty.

Sprawa szósta
      W roku bieżącym przypadła 68 rocznica zbrodni wołyńskich. Środowiska kresowe czyniły starania, by 11 lipca 2011 r. w uroczystościach wziął udział Pan Prezydent Bronisław Komorowski, ale nie wyraził na to zgody. Również propozycja objęcia patronatu nad 70 rocznicą, przypadającą w 2013 roku, nie znalazła akceptacji. Zamiast uroczystości proponowanych przez Kresowian, pełnoprawnych potomków pomordowanych na Wołyniu, urzędnicy prezydenta oznajmili, że  prezydent  nie będzie brał udziału w takich uroczystościach, bo wraz z prezydentem Wiktorem Janukowyczem planują zrobić jesienią 2011 roku „ prawdziwe pojednanie”  Ukraińców i Polaków we wsiach:  Ostrówki na Wołyniu i w Sahryniu w powiecie hrubieszowskim.  

      W tym miejscu wypada powiedzieć głośno, NIE KOMPROMITUJCIE POLSKI SZTUCZNYMI POJEDNANIAMI. O tym jakie „pojednania” już były robione i jak kompromitująco one wyszły, pisałem. Teraz szykuje się kolejne. Jakie?
 Napisał o tym na swoim blogu 16.07.2011 r. pan Józef Szczepańczyk z PSL.

„Obchody kolejnych rocznic „rzezi wołyńskiej” organizowane są więc głównie bez mieszkańców dawnych Kresów Wschodnich II RP i ich rodzin. Kresowianie apelują od lat o ustanowienie Dnia Pamięci Męczeńskiej Kresowian i pomnik upamiętniający ofiary ukraińskich nacjonalistów. W 2010r. PSL w odpowiedzi na apel Kresowian, zgłosił projekt uchwały Sejmu o ustanowieniu takiego Dnia 11 lipca. Niestety, nie doszło do głosowania nad nią, bo „ to temat nie wygodny politycznie”. Dziwi to, pisze pan Józef Szczepańczyk , bo to tak, jakby przypomnienie o hitlerowskich obozach zagłady, popsuło stosunki polsko – niemieckie.”

    Dla Kresowian i wielu Polaków dotychczasowe stanowiska ekip rządzących Polską i prezydentów, są dziwne, nie zrozumiałe i wręcz  pro banderowskie.       O tym trzeba pisać i mówić  wyraźnie. Dość milczenia w sprawie zbrodni UPA, bowiem są to fakty, którym – wbrew banderowskiej teorii – zaprzeczyć się nie da.  W sprawie Jedwabnego i Katynia, też mordów, ale o sto razy mniejszej skali, prezydenci angażowali się aktywnie, są one bezustannie nagłaśniane, ustanowiono nawet Dzień „Żołnierzy Wyklętych” -  jako święto, a w sprawie zbrodni  OUN - UPA wszyscy umywają ręce   i nie chcą się angażować. Czyżby to był przypadek? Z pewnością NIE. To strach przed V Kolumną OUN usadowioną na szczytach władzy i działania „agentów wpływu”  działających w Polsce, bowiem w polityce nic się nie dzieje przypadkowo. Gdybym w tej sytuacji spróbował szukać obcej agentury, to raczej zastanawiałby się  kto nim nie jest ?

    Kolejne „sztuczne pojednanie” wymyślone przez pro banderowskich polityków, w otoczeniu prezydenta Bronisława Komorowskiego, planowano zorganizować jesienią 2011 roku w dwóch miejscowościach:

-  w Ostrówkach na Wołyniu, gdzie w wyniku ekshumacji w 1992 r.  odkryto 330 pomordowanych ofiar. W tej wsi oraz w Woli Ostrowieckiej, Jankowcach, Kątach i innych wsiach, dnia 30 sierpnia 1943 r. sotnie UPA zamordowały około 1.500 osób. Mężczyzn zabijano lub spalono żywcem na miejscu, a kobiety i dzieci, których nie zdołano w pośpiechu zabić (nadjeżdżali na odgłos strzałów Niemcy), poprowadzono w nieznane. W 2011 r. dzięki nadludzkim wysiłkom dr Leona Popka z Lublina, Kresowianina z tych okolic, odkryto pięć dalszych dołów,  w  których  uprowadzone osoby zostały zakopane. Polska ekipa specjalistów 25 lipca b.r. rozpoczęła pracę nad wydobyciem szczątków ofiar i ustalenie ilości pomordowanych kobiet i dzieci. Te prace wymagają czasu i nie ma warunków na to, by w 2011 r. zorganizować tam uroczystość, godną oddania należnego szacunku ofiarom zbrodni.

       Wydumane „pojednanie” polsko – ukraińskie, ma polegać na tym, że w Ostrówkach uroczystości mają odbyć się z udziałem prezydenta Polski  Bronisława Komorowskiego i Ukrainy Wiktora Janukowycza.
Rewanżem uroczystości w Ostrówkach na Wołyniu, ma być wieś Sahryń na terenie Polski w powiecie hrubieszowskim. W tej wsi w okresie okupacji stacjonował posterunek policji ukraińskiej, grupa esesmanów z dywizji SS Galizjen i oddziały UPA  tzw. „Kuszcze”, które dokonywały w okolicy mordów  na Polakach. Wywiad partyzancki AK i BCh ustalił, że 16 marca 1944 r.te grupy SS-manów wraz z UPA planują dokonać masowej rzezi ludności polskiej na wzór  Huty Pieniackiej, gdzie 28 lutego 1944 r. dokonano masowych mordów.
W tej sytuacji odziały AK pod dowództwem por. Zenona Jachymka ps. „Wiktor” i oddział „Rysia”  z BCh, pod dowództwem Bronisława  Furmagi ps. „Liść”, postanowiły zapobiec planom UPA. Po skoncentrowaniu swoich sił w dniach      9 -10 marca 1944 r. stoczyły  kilkugodzinną walkę z siłami UPA, SS i policji.  Rzecz jasna, że  w takiej walce płonęły domy i były liczne ofiary wśród  ludności  cywilnej. Nie był to jednak przypadek. Oddziały AK i Bch, by nie narażać ludności cywilnej  stacjonowały w lasach, podczas gdy UPA koncentrowała się we wsiach w zabudowaniach chłopskich. Siebie znacznie osłaniali w walkach, ale ludność cywilna narażona był na duże straty. Bandy UPA i posterunek w tej wsi zostały rozbite.

       O odsłonięcie pomnika poległym w Sahryniu  czynił usilne starania jeszcze Wiktor Juszczenko i  uroczystość z udziałem Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki miała się odbyć 8 września 2009 r. Nie odbyła się , gdyż nacjonaliści ukraińscy zmienili samowolnie uzgodnione napisy na tablicy. Dodali do niej nazwy trzech miejscowości i wstawili dodatkowo około 20 nazwisk członków UPA i policjantów, zabitych w walkach.
      
      Jest więc rzeczą zrozumiałą, że zamordowanych w  Ostrówkach, Woli Ostrowickiej, Jankowcach, Kątach i  innych wsiach przez UPA 30 sierpnia 1943 r. nie można w żadnym wypadku porównywać  do poległych przypadkowo osób cywilnych w Sahryniu. Ze strony pomordowanych w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i innych wsiach, nie padł ani jeden strzał. To były osoby cywilne -  bezbronne. W Sahryniu natomiast była kilkugodzinna  walka zbrojna, w której oprócz ludności cywilnej poniosły też straty polskie oddziały partyzanckie.
Jeżeli więc na bazie tych miejscowości prezydenci Polski i Ukrainy będą chcieli robić pojednanie, to będzie to kolejna kompromitacja Polski, w której Kresowianie nie wezmą udziału i stanowczo już teraz protestują.

     Kresowianie i  cały Naród Polski nie potrzebują żadnego pojednania z Narodem Ukraińskim, bo nie walczyły ze sobą w czasie II wojny światowej. Dostojnicy Państwa Polskiego muszą wreszcie zrozumieć i zejść z obłoków na ziemię. Kresowianom nie chodzi o żadne „wydumane pojednanie” ( z kim i po co?), a potrzebują, by rządzący Polską ( parlament i rząd)  potępili sprawców okrutnych zbrodni:  OUN, UPA i dywizję SS „Hałyczyna”, tj. garstkę zwyrodniałych opryszków, których nie wolno utożsamiać z Narodem Ukraińskim. Chodzi więc przede wszystkim o to, by:

a)     Sejm III RP  uchwalił ustawę uznającą  OUN – UPA i SS „Hałyczyna” za organizacje zbrodnicze, potępił ich  zbrodnie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, oraz zakazał propagowania ich nacjonalistycznych ideologii w Polsce,
b)    Parlament Polski zwrócił się do Parlamentu Ukrainy o podjęcie podobnych kroków i zapobiegł faszyzacji życia na Ukrainie przez pogrobowców OUN - UPA  i SS „Hałyczyna”, działających obecnie pod skrzydłami faszystowskiej partii „Swoboda”,
c)     Senat III RP uchylił swoją haniebną uchwałę z 3 sierpnia 1990 r. potępiającą operację wojskową „Wisła”, gdyż to dzięki  niej przerwano bezkarne zabijanie ludności na terenach południowo – wschodnich województw Polski,
d)    sprawa wsi Ostrówki na Wołyniu, nie może być wypaczona pośpiechem. Tam odkryto nowe doły, nazwane przez mieszkańców „Trupim polem”, określającym skalę zbrodni. Trzeba przeprowadzić ekshumację szczątków ludzkich na cmentarz, na którym lub obok powinien być wybudowany taki pomnik, który adekwatny będzie do skali zbrodni. Powinny być wypisane nazwiska zamordowanych. Otoczenie pomnika powinno być dostosowane do przyjmowania wycieczek pielgrzymek z Polski. Po wykonaniu tych robót w 70 rocznicę ,tj. 30 sierpnia 2013 roku można by dokonać odsłonięcia pomnika i zorganizować godną uroczystość z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, przy licznym udziale Kresowian i miejscowych mieszkańców.
e)     w odniesieniu do Sahrynia, w żadnym wypadku w odsłonięciu tam pomnika (już ustawionego), nie można planować uroczystości z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, gdyż oznaczałoby to oddanie hołdu bandytom z UPA, policjantom i SS-manom, którzy polegli tam i to ich śmierć chcą uczcić nacjonaliści z Ukrainy. Tam uroczystość powinna się odbyć na szczeblu lokalnym – w uzgodnieniu z Radą Ochrony Walk i Męczeństwa.
f)      zadośćuczynienie Kresowianom ich starań od lat, znajdzie wyraz wówczas, jeżeli Rada miasta Warszawy wyznaczy w stolicy odpowiednie miejsce na wybudowanie pomnika,  który na miarę powagi zagadnienia,  odda szacunek dla ofiar  zbrodni i pozostanie pamiątką dla pokoleń.

       Sam pochodzę z Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej Polski i przeżyłem to „Piekło Wołyńskie”, jakie hordy OUN - UPA zgotowały tam Polakom. Od 67 lat mieszkam w Polsce w jej obecnych granicach. Znam trochę życia z przed wojny, z okresu okupacji sowieckiej, niemieckiej i powojennego okresu. Byłem naocznym świadkiem wielu tragedii i wydarzeń. Z mojego pokolenia pozostała już nie liczna garstka żyjących jeszcze. Przyznam się szczerze, że z ubolewaniem patrzę na to, co dzieje się w Polsce na przestrzeni ostatnich 20 lat. Przed wojną,  po 123 latach niewoli, mimo różnych problemów, nastąpiła jakaś stabilność w ciągu zaledwie 20 lat. Po 1944 roku było różnie, ale przez te 45 lat (pomimo kilkuletniej wojny domowej) budowano kraj i wiadomo było kto rządzi Polską. Po 1989 r. 10 milionowa „Solidarność” ogłosiła „wolną” Polskę i zapowiedziała dwa cuda, że  „Japonie i Irlandie zrobimy z Polski”. Już nie rzecz w tym, że z tej 10 milionowej solidarności mało co zostało i z obiecanek nic nie wyszło, to twórcy tej „wolnej” Polski doprowadzili do sytuacji, że nie wiadomo kto nią teraz rządzi. Różnych kanapowych partii i partyjek jest tyle, co grzybów w lesie. Tylko nikt nie mówi, które są trujące, a społeczeństwo jest tym karmione. Nie piszę tych słów bez przyczyny.

     Jak bowiem pojąć sytuację, że Prezydent III RP Bronisław Komorowski odmawia Kresowianom upamiętniać tragedię 200 tys. ofiar i odmawia udziału w ich uroczystościach, a angażuje się w Jedwabnem, gdzie nierozważna i agresywna grupka ludzi porwała się na życie mieszkających w  Jedwabnem Żydów ? Tą zbrodnią Pan Prezydent obciąża cały naród Polski i kolejny raz przeprasza  po Kwaśniewskim, który już to zrobił. I to jest właśnie tragedia, gdy do muchy ustawia się armatę, a słonia nie dźga się nawet igłą. Takie właśnie porównanie można odnieść do Jedwabnego i 200 tys. ofiar OUN – UPA. Dziwne rzeczy się dzieją  w naszym kraju i powiedzmy sobie szczerze, że istnieje dosłowne lizodupstwo UPA, jeżeli Senat nie uchyla swojej uchwały z 3 sierpnia 1990 r., potępiającej operacje wojskową „Wisła”, a IPN zalicza zbrodniarzy OUN - UPA do kategorii „osób represjonowanych w PRL z powodów politycznych”, potępia swoich żołnierzy i obywateli, którzy z nimi walczyli.?!  Prezydenci i rządy minionego 20-lecia, nie uczynili nic w celu pojednania samych Polaków ze sobą i przysporzenia autorytetu Polsce w świecie. Odwrotnie, naród został tak skłócony jak nigdy, a Polska swoją polityką zagraniczną kompromituje się.

        Popierany na oślep Wiktor Juszczenko dał nam w hołdzie „bohaterów Ukrainy”,  Szuchewycza i Bandęrę, a misje „pokojowe” w Iraku i Afganistanie dały nam miliardowe dziury w budżecie. Kraj w sposób zastraszający jest niszczony. Dlatego też nie przypadkowo postawiłem pytanie. Kto Polską rządzi, jeżeli :

-  Sejm III RP potępia swoich żołnierzy za to, że w 1947 roku rozgromili bandy OUN –UPA i umożliwiły normalne życie mieszkańcom wsi na tych terenach,

-   IPN – zamiast ścigać zbrodniarzy OUN – UPA i dokumentować ich zbrodnie, rehabilituje tych zbrodniarzy, zaliczając ich do :”osób represjonowanych w PRL z powodów politycznych”, a ściga tych, którzy ujęli i sądzili bandytów z OUN –UPA,

- za grupkę zabitych Żydów w Jedwabnem  szum na cały świat i przepraszanie w imieniu Polaków przez prezydentów, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego, a o 200 tysiącach zamordowanych kresowian milczenie ze wszystkich stron,

-  bandytom z OUN – UPA postawiono w Polsce już sporo pomników jako wzorowym „partyzantom” w walce z „komuną” w Polsce i o „Wolną Ukrainę”,  a  ich bohaterstwo i heroizm polskie dzieci poznawać będą w naszych szkołach za pośrednictwem „Tek Edukacyjnych IPN” wciśniętych naszym  szkołom, wbrew ich woli, przez  dr Grzegorza Motykę, członka Rady IPN w Polsce,

- w kraju, gdzie jest Prezydent  i rząd z plejadą urzędników, odmawia się udziału w tak ważnej sprawie jak uczczenie 200 tysięcy ofiar, że muszą je urządzać na swój sposób sami, bez udziału prezydenta i przedstawicieli rządu, jakby ich nie było. Taka sytuacja spotkała obecnie Kresowian.

     Chwała i wielkie dzięki tym, którzy Kresowianom przyszli z bezinteresowną pomocą. Dnia 10 lipca 2011 r. w Warszawie ogłoszono Komunikat PSL i Kresowego Ruchu Patriotycznego, w którym czytamy, „…Pragnąc godnie uczcić pamięć bestialsko pomordowanych około 200 tys. obywateli polskich, powołuję Międzynarodowy Komitet Honorowy obchodów 70 rocznicy apogeum ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów w latach 1939 – 1947. Na czele Komitetu Honorowego stanął wicepremier RP Pan Waldemar Pawlak. Patronami obchodów zostali Zygmunt Jan Rumel i Wiktor Poliszczuk. Uroczystości rocznicowe będą się odbywać pod hasłem POLSKA – UKRAINA – PRZYJAŹŃ PARTNERSTWO, OUN - UPA HAŃBA I POTĘPIENE…”.

Komunikat podpisali:
- Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Obchodów Jarosław Kalinowski,
- Przewodniczący Komitetu Ruchu Kresowego Jan Nowiński.

    Komitet honorowy składa się z wybitnych 32 osobistości, który zatwierdził  Program pt. „Założenia ideowo – programowe Międzynarodowego Komitetu Honorowego obchodów 70 Rocznicy Apogeum ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów w latach 1939 – 1947.”

     4  września 2011 r. z udziałem miejscowych władz miejskich i wojewódzkich Wrocławia, odbyło  się otwarcie Kaplicy Kresowian we Wrocławiu, połączone z konferencją na temat jej powstania.

     Przykro o tym pisać, że tak się to dzieje w Polsce, ale to są fakty ,którym zaprzeczyć nie można. Dlatego w zupełności podzielam zdanie znanego publicysty Pana Rafała Ziemkiewicza, który w swoim artykule „ O wyższość PRL nad III RP” tak napisał, „…Herrendum stanowi jednak to, że jesteśmy jedynym państwem na świecie, którego polityczne i intelektualne elity zachowują się właśnie tak, jak ten facet  z kawału ( pytał lekarza, co zrobić by jego żonie  nigdy nie przeszedł kompleks niższości), że ze wszystkich sił pracują nad wtrąceniem swego narodu w jeszcze większe kompleksy, jeszcze głębszym obniżeniem mu i tak chorobliwie niskiej samooceny oraz dogłębnym jego  poniżeniem. To naprawdę fenomen na światową skalę. We wszystkich państwach świata władza publiczna , by ograniczyć się tylko do niej, za swój oczywisty obowiązek uważa coś wręcz przeciwnego: umacnianie poczucia godności i dumy swojego narodu. Często nawet kosztem prawdy”. Jak to jest u nas wszyscy widzą.

      Pan Redaktor Rafał Ziemkiewicz nie zapomniał też o tragedii Wołynia w Dniu Święta Zmarłych. Wielkie dzięki Panu od Kresowian za to. W Nr 39 tygodnika „Uważam Rze” ( 31.10 2011 – 06.11.2011 r.), napisał piękny artykuł pod tytułem Niechciana historia – podkreślając, że „Pamięć o okrutnie pomordowanych Polakach z Wołynia uznawana jest przez główne media i polityków za skrajnie niewygodną.”  Jest w tymże numerze obszerny wywiad Pana Redaktora Piotra Zychowicza z Panią Ewą Siemaszko, na temat zbrodni UPA i ich przemilczania. Pani Ewa Siemaszko jest znaną autorką w wraz z ojcem Władysławem, dwutomowej monografii „ Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945.”

        W artykule swoim, by przedstawić bezsensowne dotychczasowe „pojednania” polsko – ukraińskie, organizowane przez prezydentów Polski i Ukrainy, opisałem ten problem w szerszym zakresie, by zrozumieć można było błędy i nierealną politykę w jej założeniach. Sprawy Kresowian nie rozwiąże się bez ich udziału i  ich pomijaniem, bo doradcy dotychczasowi w tych sprawach nie kierowali się interesem Polski lub Ukrainy, a realizowali zbrodniczą uchwałę OUN z 22 czerwca 1990 r. i o tym nie wolno zapominać. Szukajmy przyjaźni  u przyjaciół i szanujmy ich, a nie hołdujmy znanym nam  wrogom i nie upokarzajmy się przed nimi.

                                                                 
                                                                    Mjr  Łukasz Kuźmicz